limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

Wtorek, 6 sierpnia 2019 | dodano: 06.08.2019

Rozruch ociupinę sprawniejszy ale start taki sobie - 6:12. Na polach mgły, na niebie słońce, minimalny podmuch, rześko. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą bez ekscesów. Na miejscu jestem na minutę przed czasem.

Powrót spontanicznie zagięty. Ruszam zwykłą trasą przez Mortimer i Reden na Łęknice. Potem bieżnią P3 do przejazdu na P4. Kiedy docieram w okolice RZGiW nachodzi mnie chęć powyginania powrotu. Kontynuuję więc bieżnią P4 aż do Kamienia Ornitologa i tam odbijam na Kuźnicę Piaskową. Przez Warężyn kręcę do Dąbia i dalej w stronę Strzyżowic. Cały czas po swojej lewej ręce widzę deszcze padające gdzieś na horyzoncie. Mimo tych pogróżek jednak skusiłem się jeszcze na wjazd na Brzękowice-Wał. Chciałem sprawdzić jak po remoncie wygląda ta droga. Wniosek: nie za rewelacyjnie. Początek ładnie zrobiony ale potem nowy asfalt tylko na najbardziej zniszczonych odcinkach. Na pozostałych stary asfalt niezbyt fajny do jazdy rowerem. Przetaczam się dalej do Góry Siewierskiej i stamtąd już bez gięcia zjazd prosto do domu. Kilka razy na podjeździe zagrzmiało ale ostatecznie nic mnie nie kapnęło. Przyjemny i spokojny powrót z pracy zakończony browarkiem w oszronionym kuflu :-)


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 17:14 wtorek, 6 sierpnia 2019 | linkuj Tak myślałem, że albo Będzin albo Sosnowiec bo od mojej strony widać było, że za Łagiszą. I nie były to raczej ciągłe opady bo z daleko było widać, że to takie słupy padającej wody raz w jednym miejscu, raz w innym.
gozdi89
| 17:11 wtorek, 6 sierpnia 2019 | linkuj Na Zagórzu też myślałem, że popada, a tu krócej popadało niż mi się woda w czajniku na popołudniową kawę zdążyła zagotować.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!