limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZD

Piątek, 14 czerwca 2019 | dodano: 14.06.2019

Przy piątku lekkie przymulanie przedstartowe zakończone wyjazdem o 6:15. Nie ma wyboru trzeba mi jechać raczej z zaangażowaniem. Nie będzie to łatwe bo samopoczucie dalej nienajlepsze. Czuję lekką poprawę ale do stanu zadowalającego jeszcze daleko. Może regeneracyjny weekend polepszy sytuację. Tymczasem trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą przebiega sprawnie i dość szybko. Ostatecznie na mecie mam 2 min. spóźnienia czyli akurat tyle co te momenty, gdzie trzeba było gdzieś na światłach bądź skrzyżowaniach ustąpić lub poczekać. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.


Na powrocie całkiem przyjemnie. Mam wrażenie, że odrobinę chłodniej niż wczoraj. Może ten lekki podmuch dawał takie wrażenie.
Kręcę bez ociągania, ale też i bez ciśnienia powrót bez udziału terenu. Przez Mortimer na Reden i dalej na Łęknice. Bieżnią przy P3 kawałek w stronę Piekła i tam wjazd na bieżnię przy P4. Zjazd do Preczowa i dalej przez Sarnów prosto do domu. Tu zostawiam plecak, zakładam sakwy i robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Powrót bez udziwnień. Przyjemnie, spokojnie. Zadziwiały mnie pustki zarówno na P3 jak i P4. Przy piątuniu spodziewałbym się tam tłumów. Czyżby jednak było gorąco? Pewnie wieczorem wszyscy powypełzają. Dla mnie warunki do jazdy były idealne. Szkoda, żem deczko jeszcze niezdrów i na dłuższą trasę nie mam sił się porwać :-/


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!