Z Mysłowicami do Orzesza
-
DST
149.00km
-
Teren
50.00km
-
Czas
08:30
-
VAVG
17.53km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzionek
poświęcony na bardzo przyjemne kręcenie do Orzsza. Chłopaki z Mysłowic
chcieli zobaczy trasę na przyszłotygodniowy wyścig MTB i postanowili
pojechać tam na rowerkach. Dostałem info od Michała, że się wybiera i
zaproponował żebym dołączył. No jak nie, jak tak.
Zbieram się w
miarę sprawnie i przetaczam do Mysłowic. Zjeżdżam się z Michałem niemal
idealnie. Razem kręcimy na miejsce zbiórki i jak są już wszyscy lecimy
dalej. Trasa na mapie.
Pogoda całkiem przyjemna. Może bez upałów
ale jechało się dobrze. Dużo słońca. Raczej nie wiało. Sama pętla
wyścigu fajna do przejechania ale ścigać bym się na niej nie chciał. Bez
umiejętności technicznych można sobie na niej krzywdę zrobić.
Zaliczywszy
pętelkę rozpoczynamy odwrót. Pagórki po drodze dają trochę popalić.
Wtaczamy się na hałdę w Łaziskach. I tu następuje fail pod postacią
urwanego haka i zwichrowanej przerzutki. Próby naprawy nie wyszły i po
telefonie do przyjaciela żegnamy pechowego kolegę.
Dzięki info od
miejscowych rowerzystów spotkanych na hałdzie wiemy gdzie jechać coś
zjeść. Schodzi nam chwilę na tej czynności i robi się już coś koło
16:30. Trasa powrotna do Mysłowic wiedzie przez Tychy. Przyjemnie,
spokojnie. Trochę mi już zaczynają nogi dawać znać, że finisz będzie
ciężki.
Żegnam się z ekipą w okolicach zachodu słońca i solo
kręcę najpierw do Sosnowca a potem dalej do Będzina. Coraz gorsze tempo.
Mimo zmęczenia jednak nie jadę najkrótszą drogą. Wolę spokojniejszą i
zaginam jeszcze przez Sarnów. W domu jestem gdzieś przed 20:00.
Fajnie spędzony dzionek. Pojeżdżone. Pogadane, Pośmiane. I cała niedziela na dojście do siebie.
Link do pełnej galerii
Niemal na finiszu trasy wyścigu.
Fail.
Widoczki z hałdy ładne.
Wynik za dzień.
Kategoria Jednodniowe
komentarze
Ja ze Skrzycznego wracałem na sztywno bez przerzutki 100km. Czy nie chciał ?