limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Czwartek, 7 marca 2019 | dodano: 07.03.2019

Udaje się ruszyć podobnie jak wczoraj o 6:07. Jest zimniej. Po drodze widzę nawet oszronione trawy więc musiało być w nocy poniżej zera. Nie czuję wiatru. Trochę chmurek na niebie.

Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą bez zgrzytów. Na miejscu jestem z zapasem jakichś 4 min. Po drodze pojawia się coraz więcej rowerzystów.


Na wyjściu miały być jakoweś upały. Nie zauważyłem. Słoneczko, wiaterek niezbyt ciepły, przyjemnie ale bez szału. Kurtka idzie do plecaka i były momenty, gdzie zastanawiałem się czy by jej jednak nie wyjąć. Ostatecznie dojechałem jednak we wdzianku na lekko.

Trasa przez Mortimer. W drodze na Reden, na ul. Starocmentarnej, dzwon. Policja, Straż, laweta, korek. Standard. Chodnikiem omijam to wszystko i lecę swoje dalej w stronę Łęknic i Piekła. Potem bieżnia P4 do zjazdu na Preczów i zwykła trasa przez Sarnów do domu.

Po drodze kilka razy zdrażnił mnie napęd. Próba depnięcia co któryś raz kończy się przeskakiwaniem łańcucha po kasecie. Mam nadzieję, że uda mi się Błękitnego zostawić w poniedziałek na przeszczep.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 12:08 czwartek, 7 marca 2019 | linkuj Miałem problem z pozbieraniem się dzisiaj, ale pora wracać do dojazdów rowerowych. Mam nadzieję, że częściej będzie mi się to zdarzać. O poranku zaskoczył mnie wiatr, wyraźnie odczuwalny choć nie w taki sposób, że jakoś zwalniał, ale... wychładzał.... Potrzebowałem sporego odcinka by się rozgrzać
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!