DPD
-
DST
38.00km
-
Teren
15.00km
-
Czas
02:28
-
VAVG
15.41km/h
-
Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch przeciętnie sprawny zakończony startem o 6:00. Warunki w miarę niezłe. Zmiana w stosunku do wczoraj to lekki podmuch ze wschodu. Nie uprzykrzał jednak jakoś bardzo jazdy. Poza tym standard: część dróg mokra, część ze zlodzonym śniegiem, ścieżki oblodzone lub pokryte zmrożonym śniegiem.
Kręcę trasę dokładnie taką jak wczoraj. Sprawdziła się więc na razie taka będzie w użyciu. Przejazd w miarę spokojny. Czasem tylko irytowali mnie kierownicy wyprzedzający ciut za blisko, jak na mój gust. Zwłaszcza, że mieli zwykle cały drugi pas wolny.
Na mecie jestem z zapasem 60 sekund. Przyjemny dojazd do pracy.
Na powrocie ładne słoneczko. Jest też chyba na plusie bo raczej mokrawo. Odrobinkę dmucha z kierunku niedookreślonego czyli niezbyt przeszkadzająco.
Od samego rana planowałem powrót przez Będzin ale poszło trochę inaczej niż myślałem. Na duży plus.
Zaczynam wjazd chodnikiem na Lenartowicza i ciągnę prawie do pierwszych świateł. Tak coś mnie tknęło by skręcić na ścieżkę przy Blachnickiego i to był strzał w dziesiątkę. Pokryta śniegiem miło chrzęściła pod kapciami Mamuta. Jeszcze widać było mój poniedziałkowy ślad. Przetaczam się ścieżką do świateł i dalej prosto w stronę górki na Środuli. Trochę mi się nie skojarzyło, że przy śniegu będzie czynny wyciąg i ludzie na nartach będą zjeżdżać, i wybrałem się zwykłą ścieżką, która przecina stok. Dopiero jak ujrzałem siatkę to zatrybiłem.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło :-) Nawrót i objeżdżam dookoła górkę zaliczając piękne ścieżki z chrupiącym, białym i niezlodzonym śniegiem. Jechało się miodzio. Potem jeszcze zjazd na szagę po stoku w dziewiczym śniegu. Przez parking Plejady i bocznymi ulicami przebijam się w stronę Pogoni i zaczynającej się tam ścieżki rowerowej. Ta również w sporej części oblodzona lub zaśnieżona. Miłego chrupania pod kołami ciąg dalszy aż do będzińskiej Nerki.
Szybko przemykam się przez Zamkowe i do lasu grodzieckiego na leśną autostradę w stronę ul. Odkrywkowej. Przeskakuję światła na "86" i przy Lidlu uciekam w pola i do lasu gródkowskiego. Nim pod podstawówkę a potem wzdłuż "913" dalej chrupię sobie poboczem. Dopiero przy tartaku wracam na asfalt. Finiszując robię jeszcze małe wygięcie przy Dino w stronę Lewiatana i dopiero stamtąd zjazd do domu.
Na mecie jestem już dłuższą chwilę po zachodzie słońca ale jeszcze coś tam widać bez czołówki. Wyraźnie spadła temperatura bo wilgoć na asfalcie zaczęła się ścinać. Bardzo przyjemnie mi się kręciło do domu. Sam sobie nie mogę się nadziwić, że tak mi się podoba jeżdżenie na grubasku skoro nie lubię zimy. Teraz już jakby trochę mniej jej nie lubię. Może nawet by mi się spodobała, gdyby była bardziej stabilna, w sensie równy minus zamiast tego cyklicznego odmarzania i zamarzania.
Kategoria Praca