DPD
                    
                    
          
                    - 
          DST
          35.00km
          
 
                              -  
          Teren
          6.00km
          
 
                              -  
          Czas
          02:25
          
 
                              - 
          VAVG
          14.48km/h
          
 
                                                                                          - 
          Sprzęt Bottecchia Senales Fat Bike
          
 
                              - 
          Aktywność Jazda na rowerze
          
 
                    
    
    
  Start o 5:52. Wieje ze wschodu. Jezdnia przed domem pokryta drobnym, suchym śniegiem. Termorurka zeznała -5. Mam jednak wrażenie, że odczuwalnie jest przyjemniej niż wczoraj.
Trasa dojazdowa przez Będzin bez ekscesów a nawet z miłym akcentem. Na Nerce w Będzinie kierowca ułatwił mi zmianę pasa wpuszczając przed siebie. Oby mu karma wynagrodziła :-) 
W Będzinie już nie sypało ale ślady śniegu były. Powoli przemieniały się w błoto. Zaczynały jeździć solniczki. Króliczka dziś nie widziałem. Może dlatego, że byłem jakieś 5 min. wcześniej w miejscu, gdzie zwykle się zjeżdżaliśmy.
Ogólnie przyjemny i spokojny dojazd do pracy.
Tego samego dnia, po okresie niewoli...
Nim wybyłem dzwoni Prezes czy bym się z nim do Jaworzna nie zatoczył. Wykazuję zaskakująco duży... deficyt entuzjazmu dla tego pomysłu. I to bez chwili wahania.
Kiedy ruszam dalej wieje. Na niebie dywan chmur. Za dnia dosypało trochę śniegu i jest trochę błota. Decyduję się więc na terenowanie przez las zagórski. Nawet nieźle się jedzie. Świeża warstwa puchu trochę ułatwia. 
Wybywam na Redenie i zwykłą trasą obok targowiska i Urzędu Miasta kręcę pod Most Ucieczki i dalej na Zieloną. Tym razem wybieram czarny szlak. Tu też jakoś lepiej mi się dziś jedzie niż ostatnio. Dalej w koleinie ale jakoś tak bardziej komfortowo.
W Łagiszy już nie bawię się w teren i asfaltami grzecznie toczę się do Sarnowa. Po drodze wymijam się z wczorajszym króliczkiem powrotnym. Przekraczam "86" i pędzę do mojej wioski. Pomaga w tym wiaterek. 
Przy remizie jeszcze ciutkę wyginam w stronę Gródkowa, potem pod Dino i wsiowego Lewiatana skąd już prosto do domu. Nie udaje mi się jednak osiągnąć 36km dzisiejszego przebiegu. Brakło ze 100m. Trudno. "Innom razom". Wiaterek nie nastraja do objazdów. W ogóle miałem wrażenie, że rano było jakby cieplej i przyjemniej.
Ogólnie jednak przyjemne kręcenie powrotne. Zakończone po zachodzie słońca ale już bez wsparcia czołówki.
Kategoria Praca





















