limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Poniedziałek, 21 stycznia 2019 | dodano: 21.01.2019

Wytaczam się o 5:59. Termorurka pokazywała -3. Bez wiatru. Jezdnie suche. Toczę się przez Będzin by mieć kontrolę nad czasem dojazdu.

Na drogach dość spokojnie. Wyprzedza mnie króliczek przed dworcem Stary Będzin. Nawet najmniejszej ochoty nie mam za nim gonić. Przy niskich temperaturach nie mam zupełnie ochoty na wyścigi. Zależy mi jedynie na utrzymaniu równego oddechu, co zwykle przekłada się na niską prędkość.

Podjazd na Środulę i Dworską spokojnie. Na Lenartowicza szybki zjazd i jestem na miejscu. W zapasie ze 4 min. Trochę zmarznięte stopy ale poza tym ok. Przyjemny dojazd do pracy.


Trochę grzebania przy starcie powrotnym i zaczynam toczenie dopiero o 15:30. Wracam na kierunku Dąbrowa Górnicza. Ścieżką przy Braci Mierowszewskich w stronę Mortimeru i potem Starocmentarną na Reden. Dalej Most Ucieczki i całkiem sporo lodowiska przez Zieloną na czarny szlak do Łagiszy.

Czarnym szlakiem jechało mi się prawie jakbym prowadził tramwaj czyli kółka w koleiny i albo podawanie napędu albo hamowanie. Dzięki grubym oponkom Mamuta udało mi się uniknąć gleby, kiedy to koleina wprowadziła mnie na gładką połać lodu. Dwa odruchowe zwody nic by nie dały gdyby nie ekstra przyczepność szerokiego bieżnika. Na wąskich oponkach chyba bym leżał.

Ze szlaku wybywam na asfalt w Łagiszy i już nim kręcę do Sarnowa i dalej do domu. Robiło się ciemno i nie chciało mi się już walczyć przy czołówce w polach.

Po drodze było kilku narwańców, którzy jechali jakby jutra miało nie być. Dla mnie przyjemny powrót do domu mimo zimna. Wrażenie miałem jednak, jakby było nieco cieplej.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!