limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Piątek, 4 stycznia 2019 | dodano: 04.01.2019

Udaje mi się dziś pozbierać wcześniej niż wczoraj. Na kołach jestem o 5:37. Termorurka zeznała -2. Odczucie miałem taki jakby wczoraj było ciut cieplej ale ogólnie warunki niezłe. Przez noc już nic nie dosypało.

Ruszam asfaltem do żółtego szlaku i do pracy jadę właściwe prawie taką samą trasą jak wczorajszy powrót. Małe odchyłki tylko w Dąbrowie Górniczej na odcinkach asfaltowych ze względu na światła.

Bardzo przyjemnie się jechało choć kilka razy kółka uciekały w sypkim i głębokim śniegu. Nie na tyle jednak by nie dało się tego opanować. Na czarnym szlaku z Łagiszy na Zieloną musiały nocą grasować dziki bo pobocza zryte. Nie widziałem jednak i nie słyszałem żadnego. Na Zielonej mam całkiem niezły czas - jestem tam o 6:25 - więc decyduję się na finisz terenowy.

Ostatecznie na metę docieram 6 min. po czasie ale to i tak lepiej niż wczoraj. Byłbym równo o 7:00 gdyby nie konieczność przekładki baterii w czołówce w okolicach Stachowego. Tyle właśnie mi zajęła ta operacja.

Dojazd bardzo przyjemny i spokojny.


Powrót na nieswoim rowerku :-) Z opcją wymiany udostępniłem Mamuta do jazdy testowej na weekend. Wracam na zimówce na 26" kołach i przerażająco wąskich oponkach jeśli je porównać do fatbike-a. Z tego też powodu bez wyginania i z niewielką ilością terenu.

Na początek bardzo delikatnie, by wyczuć nieswoje koła, asfaltem do centrum Zagórza. Dalej asfaltem obok Makro do lasu mydlickiego. Tutaj czuję się bezpiecznie bo i nie ma samochodów, i jest niedawno spadły śnieg czyli lepsza przyczepność. Niestety tego lasu jest tylko z kilometr i potem znów asfalty i chodniki Będzina (przez Warpie do Al. Kołłątaja, przez Nerkę na Gzichów i Zamkowe).

Drugi kawałek lasu zaliczam w lesie grodzieckim. Tu też komfort jazdy znacznie lepszy niż na asfaltach. Niestety tego lasu też nie za dużo. Wracam na asfalty niedaleko świateł na "86" i przedostaję się na "913". Uciekam z niej jednak zaraz przy centrum dystrybucyjnym Lidla i przez pola i wzdłuż lasu jadę w stronę podstawówki w Gródkowie. Potem wzdłuż "913" do tartaku i za torami uciekam na spokojniejszą ul. Łączną i dalej Szkolną. Finisz asfaltowy. Po paru kilometrach jedzie mi się już pewniej bo czuję rowerek. Jednak brakowało mi tego komfortu, jaki dają grube balony Mamuta. Nie mówiąc już o tym, że Mamutem to bym pociorał kompletnymi pustkowiami w ciszy i spokoju.

Pogoda na powrocie była zmienna. Kilka razy leciał śnieg. Momentami nawet zacinało lekko w twarz. Ogólnie dość ciepło i w sumie przyjemnie.


Kategoria Praca


komentarze
Mariotruck
| 07:52 piątek, 4 stycznia 2019 | linkuj Mnie też się dziś podobało :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!