limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPND

Czwartek, 3 stycznia 2019 | dodano: 03.01.2019

Poprawiłem nieco start ale i tak na finiszu spóźnienie. Ruszam o 5:47. Trochę śniegu dosypało ale bez szału. Temperatura miała być na -5 jednak śmiem wątpić by było chociaż -3.

Na teren zapisałem to, co w normalnych warunkach wpisuję jako teren, ale właściwie śmiało dałoby się nawet potraktować tak 90% trasy. Na początek kręcę na łącznik terenowy ze Strzyżowic do Malinowic. Potem przez obrzeża Parku Żurawiniec w stronę świateł na "86" w Sarnowie. Stąd kontynuuję asfaltem pokrytym śniegowym błotem. Raz na zjeździe chwila strachu jak mi zaczęło uciekać przednie koło, ale udało się jakimś cudem opanować sytuację i obyło się bez glebki. Jednak od tego momentu kręcę bardziej ostrożnie.

Dalsza trasa przez Preczów na bieżnię przy P4. Potem przeskok przez tory na bieżnię przy P3 i nią aż za molo. Potem Most Ucieczki i Reden. Tu już widzę, że czasu mało. Jest 6:50 a do celu jeszcze całkiem sporo zostało. Rezygnuję z terenu i Starocmentarną kręcę w stronę Expo Silesia. Z tego miejsca chodnikami do centrum Zagórza i potem Szymanowskiego do celu.

Na finiszu 12 minut obsuwy. Przyjeżdżam równo z opóźnionym o 10 min. autobusem linii "90" więc nie tylko jak mam z czasem do tyłu.

Mam wrażenie, że było nawet całkiem ciepło. Jedynie stopy są innego zdania. Kilka razy przeszły fale lekkiego opadu śniegu. Rowerek na mecie deczko oblepiony śniegiem. Chyba muszę zacząć wozić jakąś szczotkę. Jazda całkiem przyjemna. Jedyny minus to za mały minus. Mogłoby być tak z -7 żeby kałuże dobrze pozamarzały. O ile niewielkie dołki da się przejechać nawet, jak lód ustąpi pod kołami, to duże rozlewiska są niewiadomą. Gdyby solidne zamarzły to można by po nich śmiało jechać. Nawet nie zliczę ile razy dziś forsowałem akweny wodne pozbawione strategicznego znaczenia.

Tak teraz jakoś zauważyłem, że dojazdem do pracy w dniu dzisiejszym przekroczyłem 100k km zarejestrowane na BS :-)



Cały dzień na zmianę śnieg i słoneczko. Tuż przed wyjściem też przeszła szybka zadymka. Powrót nie mógł być inny niż z udziałem terenu.

Zaczynam od lasu zagórskiego, który po opadach wyglądał m. in. tak:



Jedzie się rewelacyjnie. Fatbike to zdecydowanie rower na takie warunki. Prędkość może nie powala na kolana ale za to jedzie się pewnie i stabilnie. Na takim śniegu praktycznie nie ma uślizgów nawet jak jest podjazd.

Na Redenie znów krótka zadymka, która znika gdzieś przed Pogorią 3. Przed wjazdem do parku Zielona ślady. Ktoś jechał przede mną na rowerku. I to nie jedna osoba.

Z parku jadę na czarny szlak do Łagiszy. Tu znów zadymka. Krótka.



Wzdłuż torów terenem docieram do Stachowego. W chmurach znów dziury. Ale też i robi się ciemniej.
Przez pola docieram do żółtego szlaku i nim wybijam się na asfalt, którym kręcę już prosto do domu. Przednia była jazda. Niespieszna ale dawała sporo radości. I przede wszystkim była to jazda a nie pchanie przez zaspy z buta. Na Błękitnym bym regularnie się zakopywał.


Link do pełnej galerii.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 17:57 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj No przeca Ci dawno temu mówiłem, że zamiarowuję nabyć. Tak też i się stało. Popatrzaj na wpisa.
Mariotruck
| 17:47 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj Aaaa...to Ty cfaniaczku na tłuściochu jeździsz....:P
limit
| 12:45 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj To najważniejsze, że nic się nie stało. A jeszcze jak miałeś z tego frajdę, to już w ogóle super! :-)
Mariotruck
| 12:43 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj Nie takie gleby zaliczałem ;) Dziś to była prawie że jazda figurowa z przyjemnym zakończeniem w parterze ;)
limit
| 12:34 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj Ale Ty cały jesteś?
Mariotruck
| 11:27 czwartek, 3 stycznia 2019 | linkuj A ja dziś wyglebiłem ratując zdrowie kobitki ktora niczym rącza sarenka postanowiła z chodnika przeskoczyć nagle na DDR-kę idealnie pod koło; ) Ślizg skończyłem 5 cm od jej nóg. Strata tylnej lampki. Dobrze że mam na kasku dodatkową .
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!