limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Piątek, 26 października 2018 | dodano: 26.10.2018

Przy weekendzie lekko się włączyło grzebanie i na kołach jestem o 6:09. Ciemno. Właściwie nazwa wpisu powinna zaczynać się od DNP. Wiaterek taki jakby go nie było, jeśli porównać do wczoraj i przedwczoraj. Jezdnie lekko mokre. Kręcę trasę standardową przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Tu dopiero mała odchyłka i zamiast przez Park Hallera kręcę przez Aleję Kościuszki. Na światłach na Alei Róż trafia się "kierownik", który na "zielonym" zamiast jechać ogląda sobie coś na komórce (rejestracja RZ a na drzwiach miał nasmarowane CUTLINE). Potem jeszcze na ścieżce przy Braci Mieroszewskich wypada mi z osiedla osobówka. Gdybym go nie obserwował to by mnie zgarnął. Poza tym przejazd spokojny, przyjemny i niespecjalnie spieszny. Na miejscu mam kilka minut zapasu.

Wracam sobie na spokojnie i niespiesznie w kierunku na Dąbrowę Górniczą. Od Mortimeru zaginam jednak na Reden i tam pod ścianę płaczu. Potem na Łęknice i Piekło. Przy P4 chwilę eksploruję miejsce, gdzie w zeszłym roku trafiały się maślaczki. Tym razem nic w oko nie wpadło więc wracam na asfalt i zwykłą trasę. Przez Preczów i Sarnów do domu. Dziś jechało się powrót o niebo lepiej. Wiaterek tak słaby, że właściwie prędkość zależała tylko od tego jak bardzo chciało mi się cisnąć. A nie chciało mi się. Miałem jeszcze zrobić zagięcie do wsiowego Lewiatana ale mi się odechciało. Będzie powód ruszyć się z domu jutro.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 12:52 piątek, 26 października 2018 | linkuj Szlag mnie trafia jak widzę takich debili grzebiących na komórkach i blokujących ruch, wjazd, DDRki itd. W jednego takiego przydzwoniłem w czerwcu... Niby moja wina, poszło z mojego OC, ale za komórkę powinien też oberwać.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!