DPD
-
DST
36.00km
-
Czas
01:55
-
VAVG
18.78km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Chyba udało mi się spacyfikować zaczątki przeziębienia. Co prawda odbyło się to kosztem przespania całego popołudnia i nocy ale lepiej tak niż jakbym się miał potem męczyć tydzień albo i dłużej. Wytaczam się na koła o 6:08. Poślizg wywołany smarowaniem łańcucha. Na zewnątrz wieje i ciemno. Wieje, na szczęście, nieco słabiej choć z kierunku tego samego więc powrót będzie ponownie oporny. Jest też trochę drobnych kropelek. Przez chwilę nawet chciałem zakładać pokrowiec jak w Łagiszy pokapało mocniej. Potem jednak opad ustał i pojawił się dopiero na Zagórzu. Trasa raczej spokojna. Jedyny dziwny manewr był bardziej niebezpieczny dla kierowcy niż dla mnie. W Łagiszy na ul. Dąbrowskiej, jadąc od Biedronki, na jej końcu jest ostry zakręt w lewo. Widać tam mało bo na rogu stoi budynek. Jakiś geniusz na blachach z Sosnowca zdecydował się tuż przed zakrętem, że jednak mnie wyprzedzi. Trochę musiał się zdziwić jak zobaczył na wysokości swoich oczu światła ciężarówki. Mam nadzieję, że trochę się wystraszył i następnym razem przemyśli swoje manewry na drodze. W tej sytuacji, gdyby jechali obaj szybciej, to ucierpiałby tylko ten w osobówce. A ja miałbym niezłe widowisko. Na miejscu jestem prawie równo o 7:00. Nie spieszyłem się zbytnio, a swoje też zrobił późniejszy o kilka minut wyjazd. Odczuwalnie było chłodniej niż wczoraj.
Na wyjściu z pracy mokro, wietrznie i pochmurno, ale nie pada. Ruszam w tempie niespiesznym w stronę Mortimeru. Choć przez chwilę zastanawiałem się czy by nie pojechać jednak w stronę Makro i Będzina. Ostatecznie wybrałem jednak kierunek na Dąbrowę Górniczą. Przetaczam się przez Reden, Most Ucieczki, bieżnię przy Pogorii 3 i kawałek przy Pogorii 4, potem Preczów i Sarnów. Tempo zdecydowanie spacerowe. Nie miałem ani krzty chęci szarpania się z wiatrem. Na dodatek po drodze pojawiło się trochę kropelek. W Preczowie zakładam pokrowiec na plecak i okazuje się, że to był dobry ruch bo kawałek dość intensywnie padało. Potem jeszcze raz opad nasilił się na ostatnim kilometrze przed domem. Kiedy przekroczyłem próg domu rozpadało się na dobre. Na Pogoriach pusto. Ledwo 3 osoby spotkałem.
Kategoria Praca