limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

  • DST 38.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:25
  • VAVG 15.72km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 17 września 2018 | dodano: 17.09.2018

Ciężki rozruch po weekendzie skutkuje późnym wybyciem na koła. Ruszam o 6:20. Spóźnienie murowane zważywszy na warunki. Jest dość chłodno, jeszcze nie ma słońca. Tyle dobrego, że nie wieje. Kręcę raczej z uczuciem w nadziei zminimalizowania spóźnienia. Mam nawet nikłą szansę na dojazd o czasie, bardzo nikłą. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą była dziś spokojna. Na odcinku od Mortimeru do centrum Zagórza króliczek, dobrze jechał ale ewidentnie mu się nie spieszyło bo często toczył się nie kręcąc, co zmuszało mnie do hamowania. W końcu nie wytrzymałem i go wyprzedziłem i pojechałem dalej swoje. Zresztą chyba odbijał gdzieś w okolicach zagórskiego ronda. Na miejscu jestem lekko zziajany. Niestety ze stratą 3 min. Swoje zrobiły światła na Alei Róż i na Mortimerze oraz szlaban na "dworcu kolejowym" w D. G. Mimo tego przyjemny dojazd do pracy. Powrót, mam nadzieję, będę sobie mógł zrobić spacerowy.

Popołudnie zaoferowało przyjemne, letnie warunki z dużą ilością słoneczka, lekkim wiaterkiem i przyjemną temperaturą. Na powrót nie mam żadnych planów więc staczam się powoli w stronę lasu zagórskiego. Przez sam las jadę spacerowo rozglądając się za grzybkami. Poza dwoma czy trzema niejadalnymi nic w oko nie wpada. Przez Reden przetaczam się pod Most Ucieczki i dalej kręcę w stronę Zielonej. Mostek ma już pokrycie więc można przebić się do parku choć jeszcze jest nie wykończony. Jeszcze nie wszystkie przejazdy są gotowe więc chwilę kluczę by odkryć którędy mogę się przedostać w stronę mostu na Czarnej Przemszy. Dziś nie jadę na czarny szlak. Wybieram równoległe ścieżki położone bardziej na północ. Zarzucam spojrzenia to na lewo, to na prawo ale jakoś grzybków nie widać. Jak już sobie pomyślałem, że z siodła raczej nic nie wypatrzę to w oczy wlazł przepiękny podgrzybek. Stop i rundka w las. W sumie było ich kilka. I jeden kozaczek. Kawałek dalej jeszcze jeden. I to niemal wszystko, co udało się znaleźć. Jeszcze dłuższą chwilę pokręciłem się po lesie ale wpadł tylko malutki podgrzybek. W sumie uzbierało się tyle, że powinno starczyć na solidną jajecznicę z grzybami :-) Z lasu wybywam na czarnym szlaku i toczę się przez Sarnów do Psar i do domu. Przyjemne spokojne bujanie powrotne z bonusem.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!