limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOZD

  • DST 53.00km
  • Teren 6.00km
  • Czas 02:55
  • VAVG 18.17km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 września 2018 | dodano: 13.09.2018

Rozruch sprawny ale przez pakowanie betów na weekend wyzwala się poślizg i ruszam o 6:13. Po drodze jednak muszę jeszcze zahaczyć o piekarnię i ostatecznie toczenie na poważnie uruchamiam o 6:20. Będzie spóźnienie. Kręcę trasę bez udziwnień przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Chyba jest trochę cieplej. Przejazd generalnie spokojny. Na prostych wyciskam ile jestem w stanie rozpędzić dodatkowe kilogramy na bagażniku, ale jak tylko mam do pokonania jakieś nierówności typu krawężniki, dziury itp. muszę zwolnić by nie narażać tylnego koła na zbyt duże obciążenia. Jest trochę stania tu i tam na światłach, również na przejeździe kolejowym przy "dworcu kolejowym" w D. G. Ostatecznie na mecie jestem ze stratą 6 min. Przejazd przyjemny.

Na wyjściu z pracy przyjemne lato. Dużo słoneczka, wiaterek nieistotny, ciepło. Nic, tylko jeździć. Na początek kręcę do Mysłowic przez Środulę, Ludwik, Ostrogórską. Grzecznie, statecznie, z buta na przejściach. Balast na bagażniku nie pozwala na zbyt dynamiczne harce. Dotaczam się do Michała i zostawiam bagaż do zabrania jutro samochodem. Potem spacerowym tempem towarzyszę Michałowi w przechadzce na pocztę i z powrotem. Żegnamy się pod jego domem i ruszam w drogę powrotną. Wracam trochę innym wariantem na Ostrogórską i przy oczyszczalni odbijam na czerwony szlak w stronę Stawików i dalej do Milowic. Na pusto niemal się frunie. Szybko osiągam Czeladź. Tu odbijam w boczne uliczki i na mostek na czerwonym szlaku do Przełajki. Stamtąd pod wojkowicki Orlen i na prostą w stronę domu. Nim tam jednak docieram odginam jeszcze nieco trasę w stronę wsiowego DINO i robię szybkie zakupy uzupełniające. Potem doginam obok wsiowego Lewiatana. Przyjemne kręcenie powrotne. Spokojne, bez ekscesów. Rowerowo dzień rewelacyjny, poza tym też niezły. I to wszystko przed zachodem słońca :-)


Kategoria Praca


komentarze
noibasta
| 07:29 piątek, 14 września 2018 | linkuj Limit> nie wywołuj szprychy z lasu ;)
limit
| 09:44 czwartek, 13 września 2018 | linkuj Przy jeździe z sakwami to najbardziej się boję, że się zapomnę i pojadę jak pustym. Jeden solidny wertep i można tylne koło łatwo rozwalić. Poza tym można się przyzwyczaić :-)
amiga
| 09:19 czwartek, 13 września 2018 | linkuj Z rana za diabła nie mogłem się pozbierać.Wyjazd opóźniony.
Nie przepadam za jazdą na bombowca, rower zupełnie inaczej się prowadzi, nawet promień skrętu jest większy, nie mówiąc o drodze hamowania, ale... od czasu do czasu wyprawa z sakwami jak najbardziej. To coś co powinien każdy rowerzysta odhaczyć :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!