DPD
-
DST
38.00km
-
Czas
01:50
-
VAVG
20.73km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Rozruch mułowaty, wyjazd późny. Na kołach jestem o 6:14. Jest bardziej rześko niż wczoraj więc zdecydowałem się na bluzę z długim rękawem i to był raczej trafiony wybór. Od razu, kiedy ruszyłem słyszę irytujący odgłos. Na początku nie byłem go w stanie zidentyfikować ale po pierwszym hamowaniu przed skrzyżowaniem wiedziałem już, że to któryś hamulec. Przystaję na najbliższym przystanku poprawić zaciski na kołach ale to nie pomaga. Dwa przystanki dalej znów próbuję tego samego ale bez rezultatu. Strasznie mi ten odgłos na nerwy działa. Czasu jednak niewiele więc daję sobie spokój... aż do Łagiszy. W międzyczasie zidentyfikowałem źródło. Tym razem hamulec tylny. Zjeżdżam na chodnik i kilka minut gubię na regulacji ułożenia zacisku tylnego hamulca. Kiedy ruszam, jest ok. Pewnie gdzieś się coś przesunęło o jakiś ułamek milimetra przy wczorajszej przekładce opon. Na zegarku mam po tej operacji 6:38. Spóźnienie murowane. Trochę przykładam się do kręcenia by je zminimalizować. Na Robotniczej strefy mgły. Centrum Dąbrowy Górniczej udaje się przejechać płynnie. Reszta drogi spokojna. Na miejscu jestem z obsuwą 6 min. Ale dojazd przyjemny.
Na powrocie sporo słoneczka. Zauważalnie wieje ale podmuchy nie są zimne. Ogólnie przyjemnie. Kieruję się do powrotu na kierunku do Dąbrowy Górniczej na początek. Od razu na Szymanowskiego trafia się króliczek. Miałem wrażenie, że się napina. W każdym bądź razie jechał raczej siłowo. Szybko mu na koło wsiadam i nie odrywa mi się. Podejrzewam, że albo źle dobierał przełożenia albo w ogóle miał za ciężki rower. Tak czułem, że mogę go spokojnie wyprzedzić i pocisnąć ale mi się nie spieszyło więc mu trochę podyszałem za błotnikiem :-) Rozjeżdżamy się na Braci Mieroszewskich. Niespiesznie przetaczam się przez Mortimer i Reden. Tam chwilę kluczę po targu i dalej kręcę w stronę Łęknic. Potem przetaczam się do Piekła i wbijam na bieżnię przy P4. Na chwilę odbijam w piaski równolegle do bieżni i wypatruję maślaczków. Nie trafił się żaden ale mnie to zbytnio nie dziwi bo piaski bardzo suche. Wracam na bieżnię i toczę się nią do Preczowa. Tu znów widzę króliczka. Jest trochę ode mnie ale na podjeździe szybko go doganiam. Może dlatego, że był bardzo niemrawy jakby kończył trasę albo był na rowerowym spacerze. Też mogłem jego tempo spokojnie przeskoczyć ale wciąż mi się nie spieszyło więc jechałem tak ze 2-3 metry zanim by mu w koło nie wjechać. W Sarnowie on odbija w kierunku Łagiszy. Ja kręcę do świateł na "86" i dalej prosto do domu. Przyjemny i spokojny powrót do domu.
Kategoria Praca