limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZD

Wtorek, 4 września 2018 | dodano: 04.09.2018

Wstawało się dobrze ale, że pogoda niezła o poranku, to się nie spieszyłem i wyjazd wyszedł mi o 6:09. We wdzianku "na krótko" może nie jest jakoś super przyjemnie ale da się wytrzymać. Podmuchy nawet jeśli jakieś były, to zupełnie mi nie przeszkadzały w jeździe. Słońce wzeszło za chmurami i nie zdołało się przebić przez nieliczne w nich dziury. Jadę na migających lampkach. Trasa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą dość spokojna. Tempo nawet ładne. Na miejscu jestem z zapasem 10 min. W momencie kiedy się zatrzymałem pierwszy raz zagrzmiało. Jakieś pół godziny później zaczęło kapać. Mam nadzieję, że do 15:00 spadnie wszystko, co ma spaść i uda mi się wrócić do domu na sucho.

Pół dnia padało i to nawet momentami dość uczciwie. Nim wyszedłem jednak zdążyło podeschnąć. Troszkę wiało. Było też nieco słońca. Powrót kręcę przez centrum Zagórza, Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Spokojnie, niespiesznie, przyjemnie. W domu zostawiam plecak, zawieszam sakwy i kręcę standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 09:10 wtorek, 4 września 2018 | linkuj Wczoraj rano jeszcze na ICM-ie było sporo kresek burzowych i to od rana. Po południu zniknęły. Też mnie grzmot przy schodach bardzo zaskoczył. Późniejsze opady jeszcze bardziej.
amiga
| 09:01 wtorek, 4 września 2018 | linkuj Pogoda trochę zaskoczyła, mnie całą drogę goniła ulewa. Meteo mocno się myli od jakiegoś czasu. Radary są bardziej pewne, ale informacja o deszczu jest na nich jest tylko trochę wcześniej.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!