limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Kurozwęki - oficjalne otwarcie zlotu i klubowa samowolka

Niedziela, 8 lipca 2018 | dodano: 15.07.2018
Uczestnicy

Dzień zaczyna się niezbyt optymistycznie ołowianymi chmurkami. Staczamy się pod pałac i wspólnie jedziemy peletonem do Staszowa eskortowani przez Policję. Nim docieramy nad zalew już równo acz niezbyt mocno pada. Niektórzy chowają się pod parasole, większość owija się w przeciwdeszczowe zbroje i otwarcie toczy się dalej. Hymny, przemówienia, zagajenia itp. trwają tyle, że przestaje padać, wychodzi słoneczko i robi się całkiem ciepło.

Jako, że otwarcie się przeciąga i wspólny przejazd ma wystartować dopiero w południe to decydujemy się na kręcenie we własnym gronie. Darek jedynie zostaje pilnować żeby zlot się nie rozpadł a my wracamy do Kurozwęk, zgarniamy Krzysia, który nie wziął poprawki na pogodę i wrócił się po coś z długim rękawem, i ruszamy w stronę Rakowa. Tam dotarliśmy akurat w porze obiadowej. Nie omieszkujemy wykorzystać tej okoliczności zasiadamy do obiadu. Mniej więcej w tym czasie przelatuje nad nami ulewa. Potem znów robi się ładnie.

Jedziemy do ruin zamku w Rembowie. Gdyby nie oznaczenia to ów obiekt należałby do całkowicie zapomnianych bo jest kompletnie skryty wśród drzew i z dala od dróg. Wdzieramy się tam z Tadkiem i focimy.

Nieco inną trasą wracamy do Rakowa i stamtąd wracamy już do bazy ale objeżdżając zbiornik Chańcza od drugiej strony i wracamy na trasę na kwatery. Im bliżej bazy zlotu tym więcej wymijamy rowerzystów.

Miało być spokojnie i delikatnie a wyszło jak zawsze. Pogoda ostatecznie okazała się nie taka tragiczna i udało się ładnie pokręcić mimo tego, że w planie nie było żadnej trasy.



Link do pełnej galerii











Kategoria Kilkudniowe


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!