limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Dojazd na zlot w Kurozwękach

  • DST 182.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 08:43
  • VAVG 20.88km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 lipca 2018 | dodano: 15.07.2018
Uczestnicy

Dziś dzień dojazdowy na zlot PTTK w Kurozwękach. Zbieram się na koła prawie planowo ale po 1km zapominam, że nie zrobiłem sobie foto polisy OC i tym sposobem wychodzą mi extra 2 km. Ostatecznie ruszam w drogę o 6:15. Cel pierwszy: Wolbrom. Tam mam spotkać się z Pawłem i Tadkiem.

Kolejny cel to Miechów. Droga krajowa dość ruchliwa między Wolbromiem a Miechowem ale za to bardzo dobrej jakości. Gnamy dość sprawnie mimo niezłych hopek po drodze. Na tym odcinku gonią nas też kropelki ale na tyle niegroźne, że nie zwracamy na nie większej uwagi.

W Miechowie na chwilę przystajemy pofocić i zjeść i kropelki nas znów doganiają. Tym ustawiamy jako kolejny punkt na trasie Wiślicę. Teraz drogi przebiegają przez wsie i pola. Jest spokojnie, ruch niewielki. Dalej hopki różnej wielkości. Na horyzoncie czasem widać opady ale nas one nie dotyczą. Docieramy do Wiślicy w dobrym czasie. W sam raz na obiad. W centrum wybór między kebabem a zapiekanką więc słaby Ale jest jeszcze zajazd na kierunku naszej jazdy i tam się lokujemy. Zjadamy obiadek przeczekując nieco upał. Robi się też leniwie i ciężko ruszyć dalej. Z Wiślicy mamy do celu, czyli do Kurozwęk około 50km.

Ruszamy kawałek wojewódzką ale szybko możemy zjechać na boczne i znów jazda robi się spokojna. Hopki dalej nam towarzyszą. Zmęczenie daje o sobie znać i tempo już słabsze choć czas na razie wciąż dobry. Początkowo kierujemy się do Staszowa ale po drodze zmieniamy kierunek prosto na Kurozwęki i dzięki temu udaje nam się uniknąć głównych dróg. Dotaczamy się do tablicy oznaczającej miejscowość około 18:00. Robimy utrwalenie poprzez foto tego faktu. Potem już zjazd do centrum miejscowości. Od razu dostrzegamy banner klubowy rozpięty na balkonie i już wiemy, że jesteśmy u celu. Zakupy i pakujemy się na kwaterę. Potem już integracja.

Przejazd poszedł sprawnie i bardzo szybko. Udało się uniknąć deszczu. Jedyny moment kiedy deszcze poważnie nam zagroził przytrafił się w chwili, kiedy obok zauważyliśmy altanę przy jeziorze. Pół godzinki odpoczynku w czasie opadu było jak znalazł. Sprawności dojazdu posłużyło również to, że jechaliśmy równym tempem, nikt na nikogo nie musiał czekać. Po prostu wszystko dograne jak trzeba.




Link do pełnej galerii










Kategoria Kilkudniowe


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!