limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Wtorek, 17 kwietnia 2018 | dodano: 17.04.2018

Zbieram się odrobinę sprawniej niż wczoraj. Na kołach jestem o 6:06. Natężenie ruchu jednak podobne jak wczoraj. Może jeszcze ze 3-4 min. wcześniej musiałbym spróbować pojechać i wtedy będzie spokojniej? Chciałem zrobić dojazd przez Sarnów i Preczów ale zniechęcił mnie dywan szarych chmur i mżawka, która pojawiła się przed 6:00. Ostatecznie wisiała tylko na odcinku do świateł na "86" i nie była zbyt uciążliwa. Kręcę dalej przez Będzin. Jedzie się dobrze i spokojnie. Na przejściu dla pieszych przez tory już, już mam ruszać kiedy nagle na łuku od strony Sosnowca pojawia się pociąg KŚ. Skubany tak cichutko się zakradł, że gdyby nie to, że nieustannie kręciłem głową z lewa na prawo to bym się może i pod niego wpakował. Cofam się tak, żeby maszynista widział, że nie będę próbował niczego głupiego i go nie stresować. Kiedy jest mgła, to mam spore obawy przedostając się w tym miejscu. Łatwo o wypadek. Reszta drogi spokojna. Na finiszu 13 min. zapasu. Lekko się zagotowałem. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

W ciągu dnia było zmiennie ale ogólnie temperatura wiele się nie zmieniła. Trochę rozerwał się dywan chmur i spora część powrotu przy ładnym słoneczku. Wiatr, który pomagał rano, na powrocie nie ułatwiał głównie przez to, że raczej nie należał do ciepłych. Za to jego siła nie była uciążliwa. Powrót kręcę przez Mortimer, Reden, Łęknice, Piekło, Preczów i Sarnów. Bez pośpiechu, starając się trzymać równą kadencję. Przyjemny i spokojny dojazd do domu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!