limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPZD

Środa, 11 kwietnia 2018 | dodano: 11.04.2018

Trochę grzebany rozruch i na kołach jestem o 6:16. Warunki jak wczoraj - przyjazne. Kręcę dojazd przez Będzin. Kilka minut późniejszy wyjazd i już zupełnie inny, bardziej intensywny, ruch. Może też trochę to wina faktu, że dziś w Będzinie jest targ. Jedzie się jednak dobrze i spokojnie. Na miejsce zataczam się może z minutą, dwoma zapasu. Przyjemny dojazd do pracy.

Dzień trochę niewyraźny ale na wylocie z pracy już całkiem przyjemnie. Słoneczko, trochę chmurek i momentami silny wiatr. Na szczęście spokojnie można kręcić we wdzianku "na krótko". Wracam przez Mortimer i Reden zahaczając o ścianę płaczu. Potem przez Łęknice i Piekło wbijam na bieżnię przy P4 i kręcę do Preczowa. Stamtąd standardowa prosta przez Sarnów do domu. Po drodze szybki wjazd do wsiowego Lewiatana. Z balastem do domu. Bez bagażu jeszcze szybki skok do piekarni. Mimo wiatru kręciło się całkiem przyjemnie. Spokojny powrót do domu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!