limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Wtorek, 6 marca 2018 | dodano: 06.03.2018

Długa przerwa częściowo spowodowana ponownym przeziębieniem i częściowo temperaturami w okolicach -10, -15, przy których, owszem, da się jeździć, ale przyjemność z tego żadna. A już zwłaszcza jak trzeba być na czas w pracy. Dziś warunki niespecjalnie idealne ale w końcu uznane przeze mnie za zdatne na dojazd. Jest raczej powyżej zera choć potem po drodze miałem kilka razy wrażenie, że mi coś pod kołami chrzęści jakby kruszone drobinki lodu. Trochę też kapie. Nic specjalnie poważnego. Tyle tylko, że nieco ogranicza widoczność i zmusza do regularnego przecierania okularów. Ów deszczyk też w którymś momencie zamarza mi na rękawach kurtki w cienkie pasma lodu. Generalnie jest jednak o niebo lepiej niż jeszcze wczoraj. Kręcę dojazd przez Będzin bo start mi się obsunął na 6:09 a potem jeszcze chwilę zamarudziłem naciągając pokrowiec na plecak. Droga raczej spokojna. Na finiszu jestem równo o czasie. I tu jedyna niespodzianka z trasy - oblodzony chodnik. Na szczęście udaje się nie fiknąć.

W ciągu dnia wyschło to, co padało rano ale nim wyszedłem znów pojawiły się kropelki. Zgodnie prognozą ICM-u. Na szczęście słabsze niż poranne. Wracam trasą przez Mortimer, Reden, Pogorię 3 i 4, Preczów oraz Sarnów. Więcej drogi nie kapie, jak kapie ale końcówka zdecydowanie na mokro. Na szczęście jedynie uprzykrzyło jazdę ale nie przemoczyło. Tempo spacerowe. Spokojnie. Gdyby było na sucho to byłoby wręcz przyjemnie.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 06:23 środa, 7 marca 2018 | linkuj Fakt. Ale w tą stronę nie będę protestował :-)
gizmo201
| 18:20 wtorek, 6 marca 2018 | linkuj przeskok dziwny o 20 parę stopni w ciągu 3-4 dni
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!