limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Środa, 21 lutego 2018 | dodano: 21.02.2018

Naszło mnie na ponowną zmianę trasy dojazdowej i dziś kręcę przez Będzin. Startuję dość wcześnie. Na kołach jestem o 6:01. Warunki podobne jak wczoraj czyli poniżej zera, suche jezdnie. Chyba mniej wiało bo jakoś nie dawał mi się wiatr we znaki na dojeździe. Albo był w plecy. Czas przejazdu do Będzina miałem całkiem niezły ale potem spadł znacznie na podjazdach pod środulskie górki. Nie szarpałem się i nie siliłem na mocne tempo. Bardziej mi zależało na utrzymaniu równego oddechu by nie przeziębić gardła. Chyba się na razie udaje. Na mecie jestem z zapasem kilku minut. Przejazd spokojny i przyjemny. Wciąż tylko powraca problem przechłodzonych stóp. Jedyna część ciała, której ciepłoty nie jestem w stanie utrzymać na zadowalającym poziomie :-/

Dzień dziś bez słońca, smętny i szary. Tak też i na powrocie. Za to jakby odrobinę cieplej choć wciąż na minusie. Kręcę powrót przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki. Szybko chcę się przebić przez miasta by uciec od popołudniowego szczytu i móc sobie jechać wolniej i spokojniej. Kiedy jestem już za mostem jazda jest zupełnie inna. Ruch na osiedlu domków prawie zerowy. Na bieżni przy Pogorii 3 też niedobitki tylko. Przy Świątyni Grillowania chwilę muszę odstać aż przejedzie pociąg z węglem. Na Pogorii 4 żywego ducha nie spotkałem. Przejazd przez Preczów też przy zadziwiająco małej liczbie samochodów. Kilka napotykam w Sarnowie i w Psarach ale mniej niż zwykle. W domu melduję się z niezbyt imponującą średnią ale za to bez przemarzniętych stóp. W ogóle powrót bardzo przyjemny i niesamowicie spokojny.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!