limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Czwartek, 1 lutego 2018 | dodano: 01.02.2018

Start dziś oporny o 6:13. Nogi też nie podają zbyt rewelacyjnie. Na zewnątrz cieplej niż wczoraj, zdecydowanie na plusie. Coś tam trochę podwiewa ale w sumie to mało przeszkadzająco. Jezdnie suche. Naszło mnie dziś na odmianę trasy dojazdowej i w związku z tym kręcę przez Będzin. Chyba dopada mnie jakieś znużenie bo nie mogę na całej drodze wykrzesać z siebie energii na dynamiczniejszą jazdę. Dwa podjazdy, pod Środulę i za cmentarzem na Środuli, wjeżdżam w żółwim tempie. Na płaskim jest nieco lepiej ale bez rewelacji. Zdecydowanie potrzebna mi jakaś przerwa na regenerację. Jeszcze jutro do pracy i w weekend chyba będzie luz.

Powrót po mokrych jezdniach i w delikatnym kapaniu. Zero chęci do wyginania. Wybieram wariant powrotny przez Mortimer i Reden w stronę Mostu Ucieczki i dalej przez bieżnie przy P3 i P4 do Preczowa, Sarnowa i do domu. Niespiesznie. Miejscami nogi dawały znać, że warunki są do dupy i podawania nie będzie. Ale i tak przyjemnie się jechało mimo chłodu i wilgoci. Na P3 aktywność znacznie mniejsza niż wczoraj ale niezerowa.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 11:09 czwartek, 1 lutego 2018 | linkuj Lepiej o tym nie myśleć ;)
limit
| 10:54 czwartek, 1 lutego 2018 | linkuj Już się boję syndromu dnia 5-go 8-O
amiga
| 10:14 czwartek, 1 lutego 2018 | linkuj Syndrom dnia 4-go ;) zmęczenie...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!