DPD
-
DST
36.00km
-
Teren
3.00km
-
Czas
02:07
-
VAVG
17.01km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zmiana czasu. Na kij to komu? Może ta władza pozostawi po sobie choć tą jedną sprawę załatwioną sensownie czyli wycofa zmianę czasu i ustali, że zostajemy z letnim czasem. Wstawanie bezproblemowe, procedura przedstartowa też i start w nienajgorszym czasie. Na kołach jestem o 6:07. Wieje i to konkretnie ale już nie tak bardzo jak wczoraj. Za to dalej z kierunku mniej więcej północno-zachodniego czyli w drodze do pracy pomaga. Kręcę trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Jedzie się dość spokojnie. Mimo pomagającego wiatru prędkość taka sobie bo z kolei jest nie za ciepło i nie da się pobierać wydajnie utleniacza. Na miejscu jestem ostatecznie z zapasem 2 min. Trochę się zagotowałem bo w ruch poszyły cieplejsze spodnie i polarowa bluza. Wszystko to ze względu na prognozowany spadek temperatury po południu i przewidywane opady śniegu.
Powrót zaczynam przy ładnym słoneczku i pod wiatr głównie z zachodu. Kręcę bez ciśnienia i dzięki temu jedzie się nawet całkiem przyjemnie. Przez Mortimer i Reden skradam się w stronę ronda budowanego na zbiegu ul. Kolejowej i Marii Konopnickiej. Kółko już wyasfaltowane ale roboty jeszcze trwają i przejazdu dla samochodów nie ma. Rowerkiem da się jednak przebić. Kręcę dalej prosto w stronę Zielonej. Tu dopada mnie pierwsza zamieć śnieżna. Na szczęście trochę osłaniają mnie drzewa i do tego mam podmuchy z boku więc jakoś da się jechać. Nim wydostałem się spomiędzy drzew opad ustaje ale i tak jestem cały pokryty biały, mokrym ...wnem. Otrzepuję się i kręcę dalej na czarny szlak do Łagiszy. Gdzieś zza drzew przebija się ładne słoneczko. Nim dojeżdżam do Sarnowa szaleje już kolejna zamieć. Znów grube płatki mokrego śniegu tną po twarzy i oblepiają mnie całego. Jadę chodnikami bo widoczność nędzna a ruch niemały. Na swojej wiosce widzę drugiego dziś rowerzystę. Pierwszego widziałem jeszcze w Dąbrowie przy budowie ronda. Więcej rowerkowców nie stwierdziłem ze 100% pewnością. Na Zielonej widziałem dwóch osobników ubranych na sportowo w jaskrawych ciuchach ale nie rzuciły mi się w oczy rowery bo akurat stali w zagłębieniu terenu. Potem jeszcze na swojej wiosce widziałem w oddali migającą lampkę ale za daleko było by stwierdzić czy to był rowerzysta czy inny powód migania. Na chwilę wstępuję po drodze do piekarni i kiedy wychodzę jest już po zadymce. Spadły śnieg od razu topnieje. By się nie uflejać dalej jadę chodnikami aż do OSP w Psarach. Tam już wracam na asfalt i bez wydziwiania kręcę prosto do domu. Może to masochizm ale mimo wszystko fajnie się jechało powrót. Udało mi się też nie przemoknąć i nie przemarznąć. Momentami jedyni było trochę chłodno po dłoniach jak zgarniałem z siebie to białe ...wno. Jutro wolne więc bez regularnego kręcenia ale w planach mam chociaż zagięcie do wsiowego Lewiatana. Zobaczymy jak wyjdzie bo prognoza na jutro też taka sobie.
Kategoria Praca
komentarze