limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZD

  • DST 40.00km
  • Teren 1.00km
  • Czas 02:35
  • VAVG 15.48km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 24 października 2017 | dodano: 24.10.2017

Dziś pozbierałem się odrobinę sprawniej i na kołach jestem o 6:13. Trochę zmęczyła mnie rutyna dojazdów i dziś zafundowałem sobie małe szaleństwo w postaci zmiany trasy dojazdowej. Co prawda ta też znana i oklepana ale o poranku nie jechana już od bardzo dawna. Kręcę dziś przez Będzin. Spodziewałem się raczej sporego ruchu po drodze ale jedynie na odcinku "913" do świateł na "86" trochę gęsto. Potem tak umiarkowanie aż do Lenartowicza, gdzie przez chwilę też ładny potok pojazdów. Generalnie jednak dojazd bardzo przyjemny i spokojny. Chyba było dość ciepło bo na miejscu stwierdzam, że się lekko podgotowałem. Pogoda, jak na razie, całkiem niezła. Sucho, nieuciążliwe podmuchy wiatru, jak na tą porę roku to raczej niezimno.

Powrót mogę sobie zrobić dziś bez ciśnienia i z lekkim gięciem. Wracam przez centrum Zagórza, Mortimer i Reden. Przy Urzędzie Miejskim w Dąbrowie trafiam na moment kiedy cały Urząd wychodzi z pracy. Ruch jak diabli, ciężko się przecisnąć. Gdyby nie to, że wspomagam się chodnikami, to bym stał i stał. I tak jednak by uniknąć jednego z zacisków jadę inaczej niż planowałem i w efekcie trafiam na bieżnię przy Pogorii 3 w okolicach Łęknic. Objeżdżam do Piekła i wracam bieżnią wzdłuż Pogorii 4. Schodzę z niej na moment w piachy i za kilka chwil później znajduję pierwszego maślaczka. Skoro jest jeden, to jest i szansa na następne. Kręcę się tak zakosami zmierzając w stronę celu. Ostatecznie wynajduję jeszcze kilka grzybków nim kończę ten spacerek. Będzie wkładka do jajecznicy :-) A jakby jutro wpisu nie było tzn., że się jednak pomyliłem :-p Wracam na bieżnię i dociągam nią do Preczowa. Potem już standard przez Sarnów do domu. Tempo od Pogorii 4 spacerowe bo nieco się wychłodziłem i zaczęło mnie gnębić spanie. W domu zostawiam zbiory, plecak i zapinam sakwę do Srebrnego. Robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana i potem zjazd do domu. Upałów już dziś nie było ale jak na koniec października i tak całkiem przyjemnie. Będąc w ruchu nie ma właściwie na co narzekać. Jedynie posiedzieć i pogapić się na widoki nie da się za długo bez konkretnego przyodziewku.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 18:34 wtorek, 24 października 2017 | linkuj Na razie jest stosunkowo ciepło ale nie na tyle by odparowała woda, która spadła w niedzielę więc warunki dla grzybów są całkiem niezłe. Jakby pojechać w większe lasy to chyba nie byłoby powodu do narzekania na zbiory :-)
amiga
| 18:25 wtorek, 24 października 2017 | linkuj A już myślałem, że grzyby straciły się na dobre. Może sam też poszukam... jutro oczywiście ;)
amiga
| 13:41 wtorek, 24 października 2017 | linkuj Niestety na dojeździe do pracy tak jest....
limit
| 12:58 wtorek, 24 października 2017 | linkuj Szkoda tylko, że rano nie bardzo mogę sobie pozwolić na większe improwizacje. Muszą być w przewidywalnych granicach.
amiga
| 12:34 wtorek, 24 października 2017 | linkuj Od czasu do czasu zmiana jest potrzebna, gdy trasa zawsze jest ta sama to szybko się nudzi...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!