DPDZD
-
DST
38.00km
-
Teren
1.00km
-
Czas
01:59
-
VAVG
19.16km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś nieco sprawniejszy rozruch. Trochę na to wpływ miała dość gęsta mgła i wybrany na dojazd rowerek. Wytaczam się o 6:11. Mleko w powietrzu. Co chwila przecieranie okularów. Światło z czołówki niewiele daje. Wręcz bardziej mnie oślepia niż oświetla drogę, ale i tak na kilku odcinkach z niej korzystam bo przynajmniej jadący z przeciwka widzą wcześniej białą plamę i rezygnują z wyprzedzania. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Po drodze tylko dwa krótkie odcinki bez mgły. Jeden na fragmencie "913" biegnącej przez las w Gródkowie i drugi w centrum Dąbrowy Górniczej. Mimo tego jechało się nawet całkiem przyjemnie. Na miejscu byłem chyba ciut po czasie.
Do 13:00 na dworze było raczej mało optymistycznie, głównie mgliście. Potem jednak w końcu słoneczko zdołało ogrzać atmosferę i opary znikły ujawniając bezchmurne niebo. Dzięki temu znów były warunki do powrotu "na krótko". Tym razem rzeźbię przez Mec, Środulę, Stary Będzin, Zamkowe, Grodziec i Wojkowice. Tempo niespieszne. W Grodźcu o mały figiel bym dwa razy w ludzi wjechał. Najpierw jakaś nierozgarnięta babcia bez oglądania się wokoło włazi mi na drogę rowerową. Kawałek dalej starszy facet powtarza ten sam manewr. Z daleka już widzę, że mi wlezie w tor jazdy więc mu krzyknąłem. Ten zamiast się zatrzymać jeszcze bardziej skręcił mi pod koła. Minęliśmy się o centymetry. Najgorsze było to, że nie miałem jak manewrować bo pod kołami gruby dywan liści. Zero sans na hamowanie albo gwałtowny zwód. Potem już reszta drogi spokojna. W domu robię chwilę przerwy i godzinę później wytaczam się zrobić standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Jest już zauważalnie chłodniej więc w użycie idzie kurtka. Słońce jest dość blisko horyzontu. Kiedy wracam z balastem jest już po zachodzie słońca. Warunki na powrocie były całkiem przyjemne jak na październik. Niestety weekend nie zapowiada się już tak różowo :-/
Kategoria Praca
komentarze
Poranek zaskoczył, w Katowicach, aż do Wirka w zasadzie tylko lekkie przymglenia, za to dalej... widoczność mocno spadła, moja prędkość też.
To co unosiło się w powietrzy to nie była tylko mgła.... W oczach do tej pory mam piasek....