limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZD

  • DST 35.00km
  • Czas 01:49
  • VAVG 19.27km/h
  • Sprzęt Kiedyś Giant
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 13 października 2017 | dodano: 13.10.2017

Start umiarkowanie udany o 6:12. Jezdnie suche. Jest w miarę ciepło. Wieje dość konkretny wiatr z zachodu czyli do pracy będzie wspomaganie. Czuję to już po 300m kiedy obieram właściwy kierunek. Kręci mi się zadziwiająco dobrze. Trasa oklepana do znudzenia czyli przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Rzutem na taśmę załapuję się na stanie na szlabanie przed pociągiem KŚ do Częstochowy. Po drodze coś tam było o za bliskim dojeżdżaniu przez konserwy ale nic drastycznego więc w sumie uznaję dojazd za spokojny i bardzo przyjemny. Na finiszu widzę, że wspomaganie było konkretne. 43 minuty dojazdu. O 6 lepiej niż wczoraj a trasa i pojazd te same. Mała różnica tylko w zawartości plecaka - wczoraj balast był cięższy.

W ciągu dnia było trochę słońca, trochę chmur, sporo wiatru ale nie padało. Na wylocie mam wiatr w twarz i to dość konkretny. Do tego dopadło mnie jakieś znużenie i osłabienie. Zupełnie zero chęci na objazdy. Nóżka za nóżką wlokę się przez Mec i Środulę do Będzina a potem w stronę Łagiszy skręcając przed nią prosto do skrzyżowania na "86" i dalej do Górdkowa. Stamtąd zjazd do domu. Robię sobie chwilę przerwy i potem zarzucam sakwy na Strzałę. Kręcę standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 07:02 piątek, 13 października 2017 | linkuj Niebo zachmurzone, ale poranek był przyjemny, niestety tak jak wspomniałem wczoraj musiałem zostawić rower w domu
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!