limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 35.00km
  • Teren 2.00km
  • Czas 01:45
  • VAVG 20.00km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 11 października 2017 | dodano: 11.10.2017

Mantra chyba jednak nie jest dobrym rozwiązaniem w kwestii wczesnego wyjazdu :-/ Również nie jest to kwestia budzika. Dziś chyba zwalić mogę na blog Putina. Dobrze mi się czytało przy szamaniu śniadanka i jakoś tak czas poleciał, że potem nawet mimo pośpiechu nijak nie dało się wyjechać zauważalnie wcześniej. Do tego jeszcze na wyjściu objawiają się kropelki, których ani śladu nie było na wstawaniu. Zmusza mnie to na chwilę zwłoki związaną z zakładaniem pokrowca na plecak. Tym sposobem na kołach jestem dopiero o 6:15. Jednak, jako że dziś na full-u, to specjalnie mnie to nie martwi bo powinienem dać radę dojechać o czasie jeśli tylko nie wyskoczy coś nieoczekiwanego. Warunki, mimo tego, że kapie, nie są złe. Powiedziałbym nawet, że jest znacząco cieplej niż wczoraj. Przekonuję się o tym ostatecznie na finiszu stwierdzając, że się lekko podgotowałem. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Po drodze ze 2-3 narwańców wyprzedzających mnie z jazdą na czołowe z pojazdami z przeciwka. Udało im się tym razem ale zawsze się zastanawiam co ci ludzie mają pod beretami, że nie mogą poczekać z 10-15 sekund aż będą mieli cały wolny pas aż po horyzont. Adrenaliny szukają? Poza tym przejazd raczej spokojny i całkiem przyjemny.

Jednak mnie na powrocie trochę okapało. I nie było to tylko kidanie. Wracam przez centrum Zagórza, Mortimer, Aleję Róż, Fabrykę Pełną Życia, Zieloną, Preczów i Sarnów. Większość drogi było całkiem znośnie. Dopiero na mojej wiosce przez jakieś 2km popadało tak konkretnie, choć na szczęście nie na tyle, by w butach zrobiło się mokro. Po drodze też jeden "wsiok" wyprzedzający na gazetę przy samochodzie jadącym z przeciwka (to w Sarnowie), i jedna "księżniczka" niezatrzymująca się na STOP-ie zajeżdża mi drogę (to w Preczowie). Nie było jakoś szczególnie groźnie ale lekko serducho z wrażenia mocniej zapompowało. A! I jeszcze w Sosnowcu na "ścieżce" przy Braci Mieroszewskich też jeden z reflektował się w ostatniej chwili, że jednak powinien mnie przepuścić. Co prawda, ja też hamowałem, ale to dlatego, że obserwowałem jego dziarskie zbliżanie się do skrzyżowania. Jakby nie zamierzał się zatrzymać. W sumie przyjemny powrót do domu. Trochę jakby cieplej.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 07:52 środa, 11 października 2017 | linkuj Też mnie boli jak muszę na zbiorkom się przesiąść ale czasem inaczej się nie da. Za to tym bardziej smakuje powrót :-) To chyba uzależnienie...
amiga
| 07:45 środa, 11 października 2017 | linkuj Pogoda pomimo prognoz prawie wymarzona na rower :), tyle, że dziś bujałem się po urzędach. Z centrum pojechałem już pociągiem do pracy. Za to jutro i w piątek.... :) na bank jadę rowerem
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!