limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

  • DST 34.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 19.07km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 6 października 2017 | dodano: 06.10.2017

Noc hałaśliwa. Wiatr huczał chyba gdzieś do 4 nad ranem kilka razy mnie budząc i na rozruchu było niemrawo. Ostatecznie wytaczam się o 6:13. Wieje z zachodu choć całą drogę mam wrażenie, że właściwe z każdego kierunku. Jezdnie schnące. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Nie widzę większych zniszczeń po drodze. Głównie trochę połamanych gałęzi i sporo opadłych liści. Jedynie u mnie obok kościoła zniszczona tablica reklamowa i potem dopiero w centrum Zagórza złamane drzewo (obok bloku rodziców Prezesa). Na miejsce zataczam się z lekką rezerwą czasu. W sumie spokojny i przyjemny dojazd do pracy.

Powrót to pokaz możliwości jesiennej pogody w Polsce. Deszcz z wiatrem na przemian z ładnym słoneczkiem. Do tego zauważalny spadek temperatury łatwo dostrzegalny dzięki parującemu oddechowi. Zaczynam jazdę w znośnych warunkach przy mikroskopijnych kropelkach z powietrza. Profilaktycznie założyłem pokrowiec na plecak i okazało się, że to był bardzo dobry ruch. Przez centrum Zagórza i Mortimer przejeżdżam w przyjemnych warunkach trzymając się chodników. Na jezdniach jest dużo wody. W Parku Hallera trochę kapie ale nie ma tragedii. Za "dworcem kolejowym" zaczyna kapać konkretniej i na odcinku od parku Zielona, przez czarny szlak do Łagiszy nieźle mnie zlało. Tak mi się przynajmniej wydawało. Na światłach w Sarnowie mam znów ładną, słoneczną pogodę ale widzę na zachodzie, ołowianą w kolorze, chmurę. Akurat tam, gdzie mam jechać. Kontynuuję chodnikami bo na jezdni jest wyjątkowo dużo wody. Musiało tu przed chwilą dosłownie lać. Zbliżając się do domu widzę, że nie uniknę deszczu ale to, co mnie spotkało na kilometr przed celem to jakiś ponury żart. Lunęło tak, że od razu poczułem wodę w butach. Oczywiście przestało jak tylko otwarłem drzwi do domu. Rozbierałem się prosto do pralki bo nic nie nadawało się już do suszenia. Szczerze wątpię czy zmobilizuję się do jakiejkolwiek aktywności rowerowej w weekend. Po takich dojazdach i powrotach w tygodniu weekend mam ochotę przesiedzieć w ciepełku, w domu.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!