limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZD

  • DST 38.00km
  • Teren 3.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 21.11km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 5 października 2017 | dodano: 05.10.2017

Grzebanie przedstartowe zacząłem wcześniej ale ostatecznie jestem na kołach o 6:12. Jest wietrznie, sucho, pochmurno i w miarę niezimno. Kręcę standardową trasę przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Przykładam się do kręcenia na tyle, że mało mi przeszkadzają samochody. Małe spowolnienie na "dworcu kolejowym" w Dąbrowie Górniczej - czekam aż przejedzie pociąg do Częstochowy. Na ul. Szymanowskiego położyli jedną stronę dywanu. Prawie im się udało ze studzienkami. Tylko niektóre są nieco zapadnięte ale i tak jest lepiej niż było. Na miejscu jestem z zapasem 6 min. Przyjemny dojazd do pracy. Nawet lekko się podgotowałem.

Przed wyjściem sprawdzam radar i pojawia się nadzieja, że wrócę do domu na sucho. Bez większego gięcia kręcę przez Mortimer i Reden w stronę Zielonej i na czarny szlak do Łagiszy. Potem standard przez Sarnów do domu. Niestety na wylocie z czarnego szlaku pojawiają się kropelki i towarzyszą mi do domu. Na szczęście raczej nużące jak przemaczające. W domu zostawiam Rzeźnika, wytaczam Srebrnego i zapinam do niego sakwy. Robię standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Wiaterek jest coraz mocniejszy. Wychodząc ze sklepu znów nadziewam się na kropelki. I to nawet dość konkretne. Na szczęście do domu tylko kilometr, więc do domu zataczam się jednak nieprzemoczony. Mimo wszystko fajnie się jeździło.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!