limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPOD

  • DST 42.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 01:55
  • VAVG 21.91km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 4 października 2017 | dodano: 04.10.2017

Rozruch sprawny ale na kołach jestem dopiero o 6:19 bo jeszcze trzeba było nieco Rzeźnika ogarnąć przed wyjazdem. Drogi schnące u mnie, a dalej jeszcze mokre. Dziś bez opadów. Jakby nieco cieplej. Powiedziałbym, że +10. Kręcę standard przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą. Staram się spieszyć by nie mieć spóźnienia ale niestety zamiar umiera w Dąbrowie Górniczej. Najpierw stoję na szlabanie przy "dworcu kolejowym". Potem chwila na rondzie w centrum. Potem światła na Alei Róż. Kolejne na Mortimerze. Ostatecznie na finiszu mam 3 minuty obsuwy. Akurat tyle, ile stałem na szlabanie. Spieszny ale przyjemny dojazd do pracy.

Powrót z niewielkim zagięciem. Przez park środulski i Ludwik kręcę w stronę centrum spotkać się pod siedzibą PTTK z Prezesem. Jedzie się, mam wrażenie, opornie. Wszystko za sprawą dość silnego wiatru. Momentami muszę ostro z nim walczyć młynkami. Zostawiam Prezesowi gifta, chwilę gadamy. Powrót kontynuuję na kierunku do Milowic. W tym celu kręcę do parku na Stawikach i dalej czerwonym szlakiem. Jest spokojniej niż asfaltem w godzinach szczytu. Z Milowic standard do Czeladzi i dalej przez Wojkowice do domu. Od centrum Sosnowca wiatr przeszkadzał jakby nieco mniej. W sumie przyjemny i prawie spokojny powrót do domu. Jedynie na Środuli jeden "zombie" i na granicy Czeladzi i Sosnowca jeden klient na czołowe. Ostatecznie jednak skończyło się bezkrwawo.


Kategoria Praca


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!