DPZD
-
DST
35.00km
-
Czas
01:40
-
VAVG
21.00km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
O poranku miłe zaskoczenie. Organoleptyczne badanie warunków na zewnątrz dało wynik bardzo pozytywny. Mimo tego, że niebo jest zachmurzone, a jezdnie mokre, jest bardzo przyjemnie. Zbieram się na koła o 6:06 we wdzianku "na krótko" ale z ekstra warstwą w plecaku. Okazuje się jednak, że do końca jazdy nie jest ona potrzebna. Kręci mi się też bardzo dobrze. Trasa standardowa przez Łagiszę i Dąbrowę Górniczą przebiega bardzo spokojnie. Od parku Hallera jadę sobie już bez pośpiechu. Na ul. Szymanowskiego położyli połowę nowego dywanu. Pewnie dziś będzie druga. Mnie się jedzie po tym fajnie ale kierowcy chyba będą psioczyć bo studzienki są poniżej poziomu asfaltu i rozłożone tak, że nawet slalom nic nie da. Zresztą, może to też poprawią. Na miejscu jestem z zapasem 7 min. Bardzo przyjemny dojazd do pracy. Jedyny dysonans to mała powtórka z wczoraj przeskakującego napędu. W pracy przyglądnąłem się kasecie i przestałem się dziwić. Zakładałem, że do końca października dorżnę napęd i zafunduję Błękitnemu grubszą modernizację ale po inspekcji dochodzę do wniosku, że termin ten może się przesunąć na koniec września. A może i wcześniej.
Po przejrzeniu zapisków z bloga wychodzi na to, że napęd ma około 4,1k km przebiegu czyli jego pierwsze niedomagania nie powinny mnie dziwić. Może być problem dociągnąć do końca miesiąca.
Po pracy warunki mniej więcej takie same jak rano czyli jeździ się dobrze. Powrót robię początkowo na centrum Zagórza (na ul. Szymanowskiego kładli właśnie drugą stronę dywanu) ale tu odbijam na Makro i dalej do Decathlonu. Niestety zamiary zakupowe załatwione tylko w 33% i to tych najmniej ważnych :-/ Najbardziej zależało mi na jakichś wygodnych trekkingach do jazdy na rowerze ale niestety towar strasznie przebrany, a z tego co było, to albo nie leżało dobrze na stopie, albo było zupełnie niewodoodporne. Za to skorzystałem ze stacji serwisowej przy parkingu rowerowym i doluftowałem kółka Błękitnemu. Od razu jakoś tak bardziej dziarsko się jechało. Stamtąd kręcę do Będzina i przejeżdżając obok Kauflandu sobie przypomniałem, że w sumie tu też mogę spróbować załatwić inną część zakupów przy okazji. Zajeżdżam i zachodzę. Udaje się w 100% wykonać plan zakupowy. Z balastem bez gięcia kręcę w stronę Nerki i dalej przez Zamkowe do Grodźca. Niebo jest takie, że może coś polecieć, a ICM twierdził, że o 17:00 zacznie kapać. I dokładnie z zegarkiem w ręce o tej godzinie zaczęło. Dorwało mnie w Grodźcu. Na szczęście opad był symboliczny. Mimo tego kręciłem od tego miejsca dynamicznie by nie kusić losu i nie doczekać się czegoś grubszego. Ostatecznie w domu jestem jednak suchy. Przyjemny powrót z pracy.
Kategoria Praca
komentarze