limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Z Istebnej do domu :-(

  • DST 138.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 07:31
  • VAVG 18.36km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 27 sierpnia 2017 | dodano: 28.08.2017
Uczestnicy

Powrót zaczął się tylko z godzinnym poślizgiem. To znów efekt wczorajszej integracji.

Zaczynamy od wdrapania się pod Ochodzitą skąd skręcamy na zjazd do Kamesznicy. Kozacki. Chłopaki polecieli szybko wykręcając po 80km/h. Ja z przyczepką musiałem się ostro trzymać klamek bo przy 56km/h już mi tak składem rzucało, że moment później sytuacja byłaby nie do opanowania. Na szczęście klocków starczyło.

Jedziemy za Garminem do Węgierskiej Górki. Niestety nie przestawiłem z jazdy terenowej na kolarstwo i wyrąbało nas na zielony szlak, który był od samego początku bardzo stromy, śliski od wody i kończył się tak, że nie było sensu z bagażami się tam drapać. Wracamy na asfalt i sprawnie przemieszczamy się na szlak do Węgierskiej Górki.

Dalej asfaltami w żwawym tempie lecimy do Żywca. Po drodze zachciewa się nam kawy i zjeżdżamy do lokalu, którego szczęśliwie zapomniałem z nazwy. Tu nam schodzi na czekanu prawie godzina. Nowy kelner nieogarniający niezbyt dużego ruchu to porażka dla takiego miejsca.

Jedziemy dalej w stronę Czernihowa i Porąbki. Droga taka, że trzeba walczyć z podjazdami. Na niektóre udaje mi się wedrzeć z impetem dzięki masie składu ale wiele muszę rzeźbić mozolnie na młynkach. Reszta ekipy wjeżdża dużo sprawniej. Trochę też wieje, co nie pomaga.

W Porąbce chwila postoju na zakup płynów i jedziemy na obiad do Karczmy Diabelskiej. Wydawało mi się, że głodny nie jestem. Po zjedzeniu obiadu jednak przekonałem się, że byłem. Z nowymi siłami ruszamy dalej. Kawałek ruchliwą 948. Szybko jednak odbijamy na równoległe boczne drogi i od razu jedzie się przyjemniej.

Z zachodu pojawia się chmura, która w którymś momencie sygnalizacyjnie nas okapała. Do Oświęcimia udaje się dojechać na sucho w akompaniamencie grzmotów. Dopiero za tablicami miasta dopada nas ulewa, przed którą chronimy się pod dachem jakiejś galerii handlowej. Tu znów nam trochę czasu ucieka nim opad ustaje i nieco z jezdni spłynie.

Zaczynam coraz bardziej zamulać. I w końcu za Chełmkiem staję podładować akumulatory. Tu żegnamy się z Marcinem, któremu bliżej będzie do domu przez Dziećkowice. We czterech kręcimy już potem główną drogą przez Imielin do Mysłowic. Paweł z Michałem są już prawie w domu. Żegnamy się.

Z Przemkiem jadę do Sosnowca. Na Naftowej rozjeżdżamy się i my. Odbijam na szlak do Milowic i dalej przez Czeladź i Wojkowice dokręcam do domu już po zachodzie słońca ale jeszcze za względnej jasności. Tu smarowanie amorków, zimny browar, rozminowanie sakw, pranie, prysznic i spać by choć trochę odpocząć.




Link do pełnej galerii



Tuśmy się integrowali wieczorami. Dobrą mają pizzę.


Tuśmy odpuścili.




Brakło dziś czasu na zaliczenie Góry Żar ;-p


Dobrze karmią. Może nie za tanio ale dobrze.


Udało się przed tym schować.



Kategoria Kilkudniowe, Z trzecim kołem


komentarze
limit
| 09:21 czwartek, 31 sierpnia 2017 | linkuj No nie wiem... Ta ekipa co była, to taka, że potrafi w deszczu z Brennej do Sosnowca przydymać :-) Choć tego dnia akurat to by mogli się na pociąg skusić w przypadku złej pogody. Chcieliśmy być o jakiejś ludzkiej porze w domu, a deszcz z pewnością by nas spowolnił. Jak by było, to się już nie dowiemy :-) Może na szczęście.
amiga
| 07:56 czwartek, 31 sierpnia 2017 | linkuj Dużo też zależy od pogody, pewnie gdyby się psuła to inaczej by to wyglądało
limit
| 09:22 środa, 30 sierpnia 2017 | linkuj Jak byliśmy w Węgierskiej Górce to mi taka myśl przemknęła przez głowę, że jest stąd opcja powrotu koleją ale działo się tyle, że nawet nie było czasu jej wypowiedzieć na głos. Zresztą jakoś nie było widać w ekipie chęci do rozwiązań ratunkowych :-) Mimo lekkiego wyrypania było nastawienie na jazdę na własnych kołach.
amiga
| 07:05 środa, 30 sierpnia 2017 | linkuj Zastanawiałem się czy pociągniecie do domu, czy skorzystacie z pociągu... Na szczęście rower wygrał :)
limit
| 03:13 wtorek, 29 sierpnia 2017 | linkuj Zastanawialiśmy się nad tym ale doszliśmy do wniosku, że jak się będziemy gdzieś tam po drodze szukać i czekać na siebie to ściągniemy do domu po ciemnej nocy. I tak byłem w domu przed 20:00 więc wiele dnia mi nie zostało.
gozdi89
| 19:43 poniedziałek, 28 sierpnia 2017 | linkuj U nas w Wadowicach trochę pokropiło i ze 3 razy zagrzmiało, ale poszło do was na Oświęcim. Jakby dobrze się zmówił to byśmy się na powrocie spotkali.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!