Wokół Istebnej inaczej i w drugą stronę
-
DST
49.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
04:39
-
VAVG
10.54km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranny rozruch był oporny. Wczorajsze świętowanie dojazdu Pawła nieco
się przeciągnęło i solidnie nadwyrężyło wydolność co poniektórych ;-)
Ruszamy
nieco później i delikatnie. Początek podobny jak wczoraj ale tym razem
jedziemy nie na Zwardoń tylko kręciły kółeczko w drugą stronę.
Niebieskim szlakiem chcemy podjechać na Trójstyk. Troszkę nam nie
wychodzi i lądujemy po słowackiej stronie. Zorientowaliśmy się po tym,
jak nam przed oczami wyrósł most z przęsłami do samego nieba. Ani ja,
ani Paweł nie pamiętaliśmy tego z objazdu województwa śląskiego.
Znajdujemy
drogę powrotną. Wiąże się ona z koniecznością zrobienia solidnego
podjazdu ale za to wracamy na ścieżkę i docieramy do trójstyku granic.
Trochę się pozmieniało. Woda (albo Słowacy ;-p) zniosła mostek w tamtą
stronę. Ludzie jednak wydeptali ścieżkę i dla chcącego bez problemu
można się tam dostać. My tylko robimy foto przy kamieniu z polskiej
strony i wracamy na szlak.
Zielonym rowerowym chcemy dotrzeć do
Istebnej. Trochę dało się pojechać. Niestety po drodze był spory kawałek
zryty przez zwózkę drewna. Dużo błota, ślisko, sporo prowadzenia.
Końcówkę dało się już pojechać przy czym obfitowała ona w kozackie
podjazdy :-)
W Istebnej decydujemy, że obiadek zjemy na
Przysłopie. W tym celu asfaltem wciągamy się na Kubalonkę i dalej
czerwonym rowerowym kręcimy w stronę Stecówki i dalej na podjazd do
schroniska.
Na miejscu znów zaskakujemy Monikę tym razem
uwieczniając się z nią na zdjęciu. Trwa tu festyn GOPR. Dzieciaki mają
konkursy chodzenia po linie, jazda quadem w przyczepce, inne zabawy.
Jest całkiem sporo ludzi. W kuchni jednak chyba są przygotowani na takie
inwazje bo wydawanie jedzonka idzie sprawnie i szybko zostajemy
nakarmieni. Potem trochę leniuchujemy przed wyruszeniem.
Powrót
robimy tym razem szlakiem niebieskim. Zaczyna się jak zielony ale odbija
po drodze. Jest tu trochę chodzenia bo stok jest stromy, z ruchomym
podłożem. Potem daje się sporo pojechać. Kiedy wybywamy do asfaltu mamy
przed sobą widok na Ochodzitą, za którą wisi burzowa chmura zraszająca
okolice.
Kozackim zjazdem błyskawicznie znajdujemy się na
przeciwległym grzbiecie. Chwila kręcenia, ostry podjazd na szczyt i
parkujemy na Ochodzitej podziwiając panoramę, odpoczywając i focąc.
Nadciąga kolejna chmurka i decydujemy się na powrót. Na zjeździe dopada
nas krótka ulewa, którą przeczekujemy przy sklepie.
Do kwatery 3,5km. Przelatuje na zjeździe błyskawicznie.
Potem
powtarzamy rytuał. 3 pizze na czterech, od groma browarów. Dołącza też
do nas Marcin. Dziś mimo uczciwej integracji padamy szybko. Zresztą dnia
następnego powrót więc nie ma sensu przeginać.
Link do pełnej galerii
Trójstyk.
Tam gdzieś pod tym mostem byliśmy.
Zielony rowerowy.
Kubalonka ponownie w powiększonym składzie.
Ponownie na Przysłopie.
Paweł glebnął.
Za Ochodzitą leje.
Pora relaksu :-)
Tam, na horyzoncie, byliśmy.
Dystansowo mniej ambitnie ale też wyrypowo.
Kategoria Kilkudniowe
komentarze