Ostatecznie na Baranią Górę
-
DST
65.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
06:45
-
VAVG
9.63km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Plan na ten dzień nie był w żaden sposób przygotowany. Tak jakoś sam się zrobił w trakcie kręcenia.
Na początek rzeźbimy sobie asfaltami po pagórkach w stronę Zwardonia. Trochę wyciskania, trochę zjazdów, widoczki. Miodzio. Zwardonia nie nawiedzamy tylko od razu kręcimy na Sól. Tam też rodzi się pomysł, że skoro czas mamy dobry to można by uderzyć na Baranią Górę. Ogląd mapy którędy i ruszamy.
Na początek asfaltami do Milówki. Poszło gładko bo droga niezbyt wymagająca i można było te 30+ trzymać. Z Milówki przeskok do Węgierskiej Górki i zaczynamy podjazd rowerowymi szlakami w stronę podejścia na Glinne. Chwilę się motałem z mapą ale uczynni turyści pomogli i podpowiedzieli którędy iść. Na Glinne wchodziliśmy drogą, która na mapie była ale nie był to szlak. W trakcie walki okazało się, że droga też to nie było. Kiedyś może tam drewno zwozili ale teraz to już było chyba tylko koryto na okresowe opady. Stromo, dużo ruchomych kamieni i prawie wcale terenu zdatnego do jazdy.
Kiedy docieramy na czerwony szlak i mamy pod kołami drogę do jazdy radość jest wielka. Ale na krótko. Chwilę potem szlak ostro skręca w lewo i pnie się do góry kamienistą ścianką. Mapa podpowiada jednak, że jak pojedziemy dalej drogą to dojedziemy do szlaku niebieskiego, którym powinno się jeszcze dać kawałek pokręcić.
Reszta drogi to na przemian wsiadanie i zsiadanie. Jechania nie jest wiele. Na samą Baranią Górę wypych po kamieniach. Na szczycie jesteśmy już dość wypompowani. Jest gdzieś około 16:00. Zapasy się kończą. Chwilę bawimy na wieży widokowej, kilka zdjęć i rozpoczynamy zejście do schroniska. Prawie godzina deptania po bardzo niefajnym podłożu. Dużo ruchomych kamieni i korzeni. Miejscami dość stromo.
Docieramy jednak do schroniska bez większych problemów za to pieruńsko głodni. Udaje nam się zaskoczyć swoim widokiem Monię, która ma teraz wachtę. Wesoło pogadując zamawiamy obiad, izotoniki i przeprowadzamy konsumpcję. Na koniec robimy jeszcze uzupełnienie płynów i żegnamy się z Moniką.
Do kwatery niecałe 10km. Szacujemy, że godzina przynajmniej. Rozpoczynamy zjazd zielonym szlakiem do Pietraszonki. Większość drogi udaje się pojechać. Kiedy docieramy do asfaltu zaczyna się ogień. Droga szybko opada w dół i lecimy sporo powyżej 50km/h zwalniając tylko tam, gdzie nie widać drogi albo jest zakręt lub jakaś przeszkoda. Kiedy kończymy zjazd do kwatery mamy niecałe 2,5km. Zjazd trwał z 5-10 min. Mała ścianka, kawałek płaskiego i dostawiamy rumaki do jutra. Prysznic i powtórka z wczoraj w pizzerii. Dziś więcej napojów niż jedzenia bo obiadek z Przysłopu jeszcze się utrzymywał :-) Na tejże czynności zastaje nas Paweł, który z Milówki dojeżdżał pociągiem. Potem przenosimy się na kwaterę i integracja trwa dość długo.
Link do pełnej galerii
W tym miejscu jeszcze był plan, że na powrocie zahaczymy o Ochodzitą.
Ale potem był wypych na Glinne.
Dało się trochę pojechać samym szlakiem.
Ostatnie podejście przed szczytem Baraniej Góry. Wcale nie jest tak płasko, jak na zdjęciu widać.
Pamiątkowe na wieży widokowej.
Po obiadku w schronisku na Przysłopie.
Wynik za dzień. Ochodzita odpuszczona tym razem. Zbyt duże zmęczenie materiału.
Kategoria Kilkudniowe
komentarze