limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPZD

Wtorek, 27 czerwca 2017 | dodano: 27.06.2017

Rano przesiadka z Rzeźnika na Błękitnego i przez przekładanie kokpitu nieco czasu ucieka. Startuję ostatecznie o 6:13 czyli rezerwa na marudzenie prawie żadna. Warunki do jazdy całkiem przyjemne. Na niebie sporo chmur zasłaniających słoneczko ale i tak jest przyjemnie ciepło. Troszkę podwiewa, dla mnie raczej korzystnie. Trasa standardowa. Po drodze mały wnerw na ścieżce przy Braci Mieroszewskich. Zjeżdżając od DorJan-a w stronę centrum Zagórza jakiś niedouczony kierownik zajeżdża mi drogę na ścieżce skręcając w osiedle. Gdyby nie to, że zawsze się na takich przejazdach rozglądam to by mnie centralnie trzepnął. Mam nadzieję, że go karma gdzieś dopadnie. Poza tym przejazd sielsko spokojny. Na miejscu jestem równo o 7:00.

Powrót dziś interesowny. Na początek wtaczam się na Mec z małym zboczeniem na pocztę nadać paczkę. Potem staczam się w stronę Środuli. Na światłach na Środuli uprzejmy kierowca przepuszcza mnie i dwa samochody jadące ul. Zuzanny. Od czasu kiedy zmieniło się tu pierwszeństwo w godzinach szczytu przejechać to skrzyżowanie jadąc od cmentarza do izby wytrzeźwień jest niezłym osiągnięciem. Czasem wygląda jakby całe osiedle wracało po 15:00 do domu. Jeśli ktoś nie przepuści to się dość długo stoi. Ale trafiają się uprzejmi i wyrozumiali kierowcy. Zresztą narwani też. Zaraz za tym co nas przepuszczał stał taki, co to go ewidentnie 15 sekund stania mogło zabić. Za izbą wytrzeźwień zjeżdżamy się z Darkiem. Dawno go na żywo nie widziałem a zmienił się nieco na twarzy. Dłuższą chwilę rozmawiamy, jakże by inaczej, o sprawach okołorowerowych. Potem każdy z nas w swoją stronę. U mnie w planach jest jeszcze postój zaopatrzeniowy więc toczę się do będzińskiego Kauflanda. Szybko załatwiam zakupy i już bez przestojów, przez Łagiszę i Sarnów kręcę do domu. Wciąż utrzymuje się Efekt Górski z Bieszczad. Podjazdy wjeżdżam o jeden bieg z przodu więcej niż przed wypadem w góry. Ba! Łapię się nawet na tym, że naginam młynkami na blacie pod górkę. Czasem mnie to nawet lekko przeraża ;-) Na powrocie bardzo przyjemne ciepełko, co na pewno też przyczyniło się do dynamicznego kręcenia. Choć nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że w powietrzu jest dużo wody i niechybnie kiedyś to w końcu spadnie.


Kategoria Praca


komentarze
noibasta
| 16:59 środa, 28 czerwca 2017 | linkuj no tak, to bezsprzecznie byłeś Ty :)
limit
| 14:41 środa, 28 czerwca 2017 | linkuj Jak plecak był obwieszony odblaskami, to pewnikiem ja. Pojechałem wzdłuż Przemszy do przejścia pod Al. Kołłątaja i potem dalej w stronę Łagiszy.
noibasta
| 06:44 środa, 28 czerwca 2017 | linkuj chyba Cię widziałem w Będzinie, zjechałeś koło Lidla przez most na Przemszy ? chciałem Cię dojechać w okolicach nerki bo byłem daleko ale gdzieś mi zniknąłeś ... no jeśli to Twoje plecy z MilTec''kiem widziałem z daleka ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!