Bieszczady 2017 - kółeczko na Lutowiska
-
DST
83.00km
-
Teren
70.00km
-
Czas
06:31
-
VAVG
12.74km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dnia dzisiejszego znów zmienia się nieco skład. Dociera do nas Grzesiek. Z kolei Marcin jedzie z Moniką i Dominikiem w nieco inną trasę z noclegiem i zobaczymy się z nim dopiero jutro. Monika i Dominik opuszczają nas na dobre realizując własny plan.
Dziś w planie trasa długa ale niezbyt trudna. Jedziemy do Lutowisk. Początek asfaltami do przekroczenia Sanu i potem wbijamy w szlak rowerowy prowadzony szerokim, wygodnym duktem szutrowym z miejscami postojowymi i widokowymi. Biegnie północnymi zboczami grzbietu, który leży na północ od biegu Sanu.
Na wjeździe na sam szlak robimy chwilę przerwy konsumując nieco kalorii i podziwiając widoki. Na wjeździe na szuter wita nas znak "Uwaga! Niedźwiedzie" :-) Nie zrażeni tym poczynamy jazdę. Trasa jest bardzo dobrze przygotowana i jest się gdzie rozpędzić jak i gdzie powspinać. Wszystko to jednak bez zsiadania.
Do Lutowisk zataczamy się w porze zdatnej do konsumpcji obiadu. Tak też i czynimy. Obiadek smaczny, obfity daje sił na drogę powrotną. Tąże czynimy trasą wzdłuż rzeki San. Tu droga jest początkowo asfaltowa, by przejść bardzo kiepski asfalt i na koniec w szuter. Też zjazdy i podjazdy. Punkty widokowe i postojowe. Leci się wspaniale.
Przebiwszy się na nasz stronę Sanu usiłujemy się dostać do wsi Terka. Niestety trafiamy na szlak konny kończący się na łące. GPS, który nas wpuścił w ten kanał pozwala teraz z niego wybrnąć. Kierujemy się na szagę w stronę gdzie ma być jakaś droga. Na początek widzimy zaorane pole. Jak pole to i musi być dojazd. Z dojazdu też gdzieś dotrzemy. I tak bujając się po bezdrożach, łąkach i lasach podziwiamy widoki.
Ostatecznie udaje nam się dotrzeć do Terki po zaliczeniu kilku gleb, kozackiego zjazdu łąką i ufajdania błotem. Wracamy na asfalt i grzecznie staczamy się do bazy na kolejną, wieczorną integrację.
Link do pełnej galerii
Kategoria Kilkudniowe