limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZD

  • DST 37.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 19.47km/h
  • Sprzęt Scott Spark 750
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 13 kwietnia 2017 | dodano: 13.04.2017

Nie jest dobrze na starcie. Co prawda ICM ostrzegał, że może popadać, ale miałem nadzieję, że to się nie sprawdzi. Pada drobny deszczyk, wieje dość mocno z zachodu. Mimo tego w ogóle nawet nie myślałem o zbiorkomie. Ruszam o 6:07. Jedzie się bardzo przyjemnie. Gdzie mogę, to wbijam na chodnik zwłaszcza, jeśli jest zrobiony z kostki. Jest na nich bardziej sucho niż na jezdniach. No i ciut bezpieczniej. Zakładam już na starcie, że przejazd będzie wolniejszy ale chyba ten wiatr jednak nieźle pracował, bo punkty pośrednie zaliczam w bardzo dobrym czasie. Droga standardowa przez Łagiszę i centrum Dąbrowy Górniczej. Gdzieś w okolicach Zielonej przestaje padać ale w butach już nie jest sucho więc mi to większej różnicy nie robi. Na miejscu jestem z zapasem około 10 min. Całkiem przyjemny i spokojny dojazd do pracy.

Powrót to jazda pod wiatr. Nie walczyłem bo to nie miało najmniejszego sensu. Zależało mi jedynie by sprawnie i bez objazdów wrócić do domu bo są plany na później. Kręcę przez Mec i Środulę do Starego Będzina. Stamtąd na ścieżkę przy Małobądzkiej i nią do nerki. Potem przez Zamkowe na ścieżkę do Grodźca. Na wylocie z ul. Mickiewicza pojawia się jakiś młodzian z ewidentną potrzebą pościgania się. Mnie nie specjalnie się chce ale patrzę czego dokona. Rusza ostro pod górkę. Chyba jednak nie odkrył jeszcze potencjału przerzutek i jazdy wysokokadencyjnej bo ciśnie siłowo aż kolana chodzą mu na boki. Wrzucam łańcuch na większe zębatki i ruszam na młynkach pod górę. Nawet nie wiem kiedy go gubię. Spokojnie jadę do Gródkowa i stamtąd do domu. Tu odstawiam Rzeźnika i wrzucam sakwy na Srebrnego. Kręcę standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu. Przyjemna jazda powrotna. Było trochę słońca.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 17:55 czwartek, 13 kwietnia 2017 | linkuj Z wiatrem lepiej nie walczyć, tym bardziej na powrocie, rower to ma być przyjemność :)
limit
| 11:04 czwartek, 13 kwietnia 2017 | linkuj Na powrocie powalczę z wiatrem ale przynajmniej będę miał sucho.
amiga
| 10:08 czwartek, 13 kwietnia 2017 | linkuj Gdy ruszałem też padało. Wiatr dzisiaj urywał głowy :) tyle, że miałeś go w plecy :) ja miałem okazję z nim powalczyć.... Mam nadzieję, że chociaż na powrocie będzie wspomagał, chyba, że zmieni się kierunek...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!