DPODZD
-
DST
51.00km
-
Czas
02:40
-
VAVG
19.12km/h
-
Sprzęt Kiedyś Giant
-
Aktywność Jazda na rowerze
Na starcie nieznacznie cieplej niż wczoraj - trawy nie są już oszronione - ale jednak chłodno. Raczej bez wiatru. Słońce jeszcze poniżej horyzontu ale chmur niewiele więc jak wzejdzie, to od razu będzie grzać. Ruszam o 6:04. Kręcę standard przez Zieloną. Dość pustawo na drodze. Jedzie się całkiem spokojnie i przyjemnie. Czasy pośrednie mam ok więc w Dąbrowie Górniczej zrzucam z tempa. Przy końcówce, na lekkim podjeździe na ul. Szymanowskiego dogania mnie biker z pytaniem "Co tak wolno jedziesz? Bo normalnie to cię nie mogę dogonić." ;-p No fakt, nie spieszyłem się. Do Firmy miałem jeszcze jakieś 1,5km max a zapasu czasu z 8 min. Zamieniliśmy parę słów i on odkręca tempo a ja dalej swoje do celu. Na miejscu mam 5 min. zapasu.
Powrót zrobił mi się objazdowy ale ze względu na super pogodę nie miałem nic przeciwko temu. Słonecznie, umiarkowanie ciepło, trochę wiaterku. Połowa ciuchów ląduje w plecaku. Kręcę na początek przez Środulę i Pogoń do laboratorium po wyniki badań zwierzaczka. Dalej w stronę Milowic i Czeladzi. W Czeladzi zmieniam plan i zamiast jechać do domu odbijam na Będzin. Przez M1 i Syberkę zjeżdżam do nerki, z której kieruję się do Łagiszy i dalej do Sarnowa, do weterynarza. Tu chwila przerwy na diagnozę i potem dalej standardem do domu. W domu zostawiam plecak, zakładam sakwy i robię jeszcze zaopatrzeniowe, standardowe kółeczko do wsiowego Lewiatana. Z balastem prosto do domu. I tym sposobem uzbierało się trochę więcej km-ów niż zwykle. Ale zupełnie nie mam nic przeciwko temu :-) Połączone przyjemne z pożytecznym.
Kategoria Praca
komentarze
Robiłeś dzisiaj za króliczka ;) dobre