Wirtualne Ognisko
-
DST
134.00km
-
Teren
20.00km
-
Czas
07:51
-
VAVG
17.07km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
W piątek dostałem info od Pawła, że jest opcja wyjazdu do Tychów na imprezę organizowaną przez NOL. Interesowało mnie tylko o której start i kiedy. Po otrzymaniu niezbędnego info profilaktycznie zastrzegłem się, że jak nie zaśpię, to będę.
Niedzielne wstawanie przebiegło bez problemów mimo cofania czasu. Zbieram się dość składnie i wytaczam o 9:00. Jest słonecznie ale zimno. Trochę obawiałem się, że wybrane wdzianko może być niewystarczające ale zrezygnowałem z dokładania warstw. Nim zacząłem toczyć się na miejsce zbiórki zahaczam jeszcze o pobliską piekarnię po zapas drożdżówek i bułek na drogę. Przydały się potem.
Na zbiórkę przy BP w Mysłowicach kręcę przez Będzin i Sosnowiec by nie marnować czasu. Maciek już czeka. Potem zjawia się Paweł, Michał i na końcu Przemek. Nikt więcej się nie zapowiadał więc ruszamy w drogę by niepotrzebnie nie marznąć.
Droga asfaltami przez Mysłowice i Lędziny. Tuż po starcie jest średnio przyjemnie. Dopiero po rozkręceniu chłód nie daje się tak we znaki. Wystarczy jednak chwila postoju i potem znów czuć zimno mimo pojawiającego się słoneczka. Ale walczymy dzielnie.
W Tychach dzielimy się. Z Przemkiem jedziemy szukać miejsca zbiórki a reszta chłopaków atakuje Biedronkę w celu zakupu kiełbasek.
My trafiamy na zlot grupy i nawet udaje nam się zaistnieć na zdjęciu grupowym. Wkrótce potem grupa rusza. Niestety "nasi" dalej marudzą przy Biedronce i w efekcie rozdzielamy się. Przemek kieruje chłopakami telefonicznie ale mimo tego nie udaje im się nas dogonić. W którymś momencie postanawiamy poczekać na zaginioną czwórkę ale kończy się to tym, że my gubimy grupę a "czwórka" nas nie znajduje. Umawiamy się przy dworcu PKS i wracamy.
Kiedy jesteśmy już razem nie pozostaje nam nic innego jak tylko coś pokręcić we własnym zakresie bo nie znamy trasy przejazdu grupy i tym samym nie wiemy nawet gdzie ich szukać. Wg opisu imprezy po drodze miało być ognisko i pieczenie kiełbasek ale wyszło na to, że nie załapiemy się. Dotaczamy się lasami do Paprocan i na chwilkę kotwiczymy na ławeczce. Wciągamy co tam kto miał na posilenie. Odpalamy też wirtualne ognisko. Chłopaki pieką kiełbaski. Zapachy! A jakie to mięsko dobre. Tylko Przemek trochę się poparzył gorącą, wirtualną kiełbasą a Marcinowi brakowało ketchupu ale generalnie ognisko się udało ;-p
Zajeżdżamy zjeść coś jeszcze na ciepło (hamburgery, zapiekanki, nuggetsy, frytki). Na finiszu jedzenia robi się prawie 16:00. Czas zacząć odwrót w nasze rejony.
Trasa powrotna w dużej mierze przez lasy murckowskie i dalej w kierunku Trzech Stawów. Nim do nich docieramy najpierw odłącza się Michał z Przemkiem, a nieco dalej Paweł. We trzech jedziemy do Sosnowca przez Nikiszowiec. Tu już żegnają nas resztki słońca i zaczyna się robić zdecydowanie zimniej. Żegnamy się na Stawikach, gdzie każdy z nas jedzie w swoją stronę.
Solo kręcę czerwonym szlakiem w kierunku Milowic. Po drodze zaskoczenie. Nieco szlak uprzątnęli. Widzę postawione ławeczki i zadaszenia ze stołami i ławkami, kosze na śmieci. Ciekawe.
Z Milowic standardem kręcę do Czeladzi. Tu robię postój na wciągnięcie ostatniej drożdżówki, trzymanej na ewentualną okoliczność odcięcia. Zakładam też przeciwdeszczówkę by trochę osłonić się przed chłodem. Potem już bez postojów jadę do Wojkowic i przy Orlenie wbijam w teren skracając na prostą do domu.
Docieram do celu już w ciemnościach i dość mocno zmarznięty. Od razu ciuchy do prania a ja pod prysznic by się ogrzać. Wpis, foto i inne zostawiam na dzień następny.
Ogólnie było super mimo chłodu. Za to ekipa była wesoła i wyrypowa więc dzień przeleciał błyskawicznie. Pierwsza setka w tym roku.
Link do pełnej galerii
Kategoria Jednodniowe
komentarze