limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDNZD

Poniedziałek, 21 listopada 2016 | dodano: 21.11.2016

Sobota, zgodnie z wróżbami ICM-u, była do kitu i nie jeździłem. Niedziela, zgodnie z wróżbami ICM-u, była całkiem niezła ale miałem napad lenia i też nie jeździłem. Poniedziałek, również zgodnie z wróżbami ICM-u, całkiem ciepły, jak na listopad. Szczątki chmur, lekki podmuch z południowego wschodu, co odczułem momentami, i całkiem ciepło. Ruszam 6:08. Jezdnie mokre, czego się nie spodziewałem bo wróżby ICM-u nic o tym nie mówiły. Kręcę standard przez Sarnów i Preczów. Przed oczami spektakl świetlny w wykonaniu chmur, nieba i schowanego jeszcze za horyzontem Słoneczka. Trochę spowolniło mnie to gapienie się na kolorki i punkty pośrednie zaliczam w raczej słabym czasie. Cały czas trzymam się na krawędzi okna przelotowego. Po drodze ze 2-3 razy miałem wrażenie, że mi "kierownicy" wyjadą, ale na szczęście obeszło się bez drastycznych akcji. Ul. Szymanowskiego przypomina na razie przechylony do poziomu tor zjazdowy do slalomu giganta. Na każdej studzience, a jest ich od dzwona na tej ulicy, słupek. Rowerem jedzie się między tym bez problemów ale samochodami muszą uważać. Na mecie jestem równo o 7:00 nieco zagotowany.

Warunki powrotne bardzo przyjemne. Wiało chyba sprzyjająco przez większość drogi. Niezbyt mocno. Niebo tylko ze strzępami chmur. Powrót jak na westernie, prawie w stronę zachodzącego słońca. Ładne kolorki były ale nawet nie przymierzałem się do focenia. Trochę mi na czasie zależało. Dlatego też i wariant krótszy przez Mec, Środulę, Zamkowe, Grodziec i Gródków. Nim osiągnąłem dom jeszcze zahaczyłem o stomatologów umówić się na wizytę. Potem w domu chwila przerwy i po zapadnięciu całkowitych ciemności standardowe zagięcie do wsiowego Lewiatana. Potem zjazd z balastem do domu. Wciąż całkiem ciepło. Na jutro chyba będę musiał wdrożyć lżejszy zestaw bo dziś na powrocie dość konkretnie się zagotowałem.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 09:48 poniedziałek, 21 listopada 2016 | linkuj Samego wschodu już nie widziałem bo mi go budynek sali gimnastycznej w pracy zasłania. Ale podświetlane chmury przyciągały oko. Wilgoć może z jakiegoś przelotnego opadu w nocy. Raczej za dużo tego było na mgły. Dla mnie ważne tylko to, że mnie ta woda nie okapała :-)
amiga
| 09:03 poniedziałek, 21 listopada 2016 | linkuj Te mokre jezdnie mnie zaskoczyły i nie wiem z czego, wydaje mi się, że nie padało, więc skąd... Wschód słońca był dzisiaj nieziemski. Ja jeszcze oglądałem go z domu...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!