limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPD

Wtorek, 4 października 2016 | dodano: 04.10.2016

I tyle jeśli chodzi o zbiorkom. Chyba sam do końca nie wierzyłem, że się na niego wybiorę. Nie pasuje mi ten reżim czasowy jaki jest z nim związany. A na rowerku? Mogę się spóźniać ile tylko dusza zapragnie. Dziś zaliczyłem obsuwę o wartości 7 min. ale też i start był dość późny - 6:17. Wszystko przez to, że w ostatniej chwili zmieniły się warunki na dworze. Jeszcze jak się przygotowywałem było tylko mokro i nieznacznie wiało. Przed samym wyjściem zrobił się nagle konkretny deszcz i zmuszony zostałem do przepakowania się do sakw i uruchomienia zestawu gumowego. Ale potem już jazda szła całkiem sprawnie bo nie musiałem się przejmować tym, że na jezdni gdzieś jest woda. Jak tylko nie była po kolana to była przejezdna. W sumie nie było źle bo nawet na Zielonej, gdzie zwykle są rozlewiska, kałuże dopiero się formowały. Padało też tak zmiennie ale całą drogę. Spóźnienie było dziś murowane mimo tego sprawdzałem czasy na punktach kontrolnych by choć trochę obsuwę mieć w ryzach. Odpuszczam dziś ścieżkę przy Braci Mieroszewskich zarówno ze względu na czas jaki fakt, że wczoraj przekopali ją na całej szerokości razem z chodnikiem od jezdni do skarpy. Ciekawe kiedy to zasypią i jak będzie wyglądało miejsce po zakończeniu prac. Obstawiam wielkie zapadlisko wkrótce potem. Na miejscu jestem na chwilę przed autobusem, którym bym dotarł w przypadku wybrania zbiorkomu trochę tylko wyziębiony i prawie suchy.

W ciągu dnia głównie wiało i efekt był taki, że nieźle wszystko podsuszyło i przewiało chmury. Ruszam w drogę powrotną przy ładnym słoneczku. Trochę mnie ono zmyliło bo jadę bez kurtki jednak po kilkudziesięciu metrach dochodzę do wniosku, że wieje zbyt mocno i może mnie to załatwić. Wdziewam kurtkę. Na szczęście gumiaki i spodnie przeciwdeszczowe nie są konieczne. Niespiesznie, by się nie szarpać z wiatrem, który jest poza tym, że silny, to jeszcze z kierunku zdecydowanie niepomagającego i wg ICM-u uderza z północy, kręcę przez Mec i Środulę do Będzina. Tym razem nie jadę na ścieżkę. Z sakwami jedzie się po niej tragicznie. Kieruję się na Łagiszę z zamiarem powrotu przez Sarnów ale przy dawnej fabryce domów, czyli przed Łagiszą jeszcze, skręcam w stronę świateł do Gródkowa. Skłania mnie do tego wiatr. Na obranym kierunku mam go z prawej strony i jestem trochę osłonięty domami i drzewami. Za światłami jednak uderza mnie z boku tak silnie, że rower miota mocno na boki. Na "913" duży ruch i boję się trochę, że mnie wyrzuci komuś pod koła więc zjeżdżam w stronę lasu gródkowskiego przez chwilę walcząc czołowo z wiatrem. Potem jednak pod osłoną drzew udaje mi się spokojnie dojechać do szkoły w Gródkowie i znów pod osłoną lasu dotrzeć do przejazdu kolejowego. Końcówka już na spokojnie. Jedynie ostatnie 300m od skrzyżowania to znów walka z wiatrem na twarzy. Ogólnie powrót przyjemny choć niespieszny. Miło było zobaczyć słoneczko. Po walce z porannym deszczem zero chęci na popołudniowe objazdy.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 10:51 wtorek, 4 października 2016 | linkuj Może gdybym się przed startem nie grzebał to też bym na zbiorkomie wylądował choć chyba podświadomie specjalnie się grzebałem żeby wyboru potem nie było ;-P
gozdi89
| 10:39 wtorek, 4 października 2016 | linkuj Ja dziś jednak zbiorkom. Na salon ciężko by się było z ubłoconym rowerem dostać, gdyby na magazyn, pewnie rower by poszedł w ruch.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!