limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPO PTTK D

Poniedziałek, 3 października 2016 | dodano: 03.10.2016

Prognoza ICM-u na dziś niezbyt pozytywna. Do 4mm na metr kwadratowy. Opady ciągłe. Jednak rano na wstawaniu wychylam się na dwór i jest ok. Mokro ale nie pada. Zbieram się jak na rower ostatecznie porzucając pomysł wykorzystania zbiorkomu. Wyprowadzam rowerek, odpalam lampki i GPS-a i idę zamknąć garaż. Wychodzę przed dom... a tu mżawka. Na szybko wciągam przeciwdeszczówkę i pokrowiec na plecak i ruszam. Trochę wodną mgłą zacina ale jak obieram właściwy kierunek wszystko mam w plecy i jedzie się nawet nieźle. Nie spieszę się z wielu powodów: morko, ciemno, mam zapas czasu. Punkty kontrolne na początku pozaliczane w czasie rewelacyjnym ale im bliżej celu tym bliżej krawędzi bezpiecznego czasu przelotu. Ostatecznie na mecie jestem równo o 7:00. Było po drodze kilka odcinków gęsto pokrytych mokrymi liśćmi i wolałem tam pojechać delikatnie by nie fiknąć. Zupełnie nie miałem ochoty na takie wydarzenia. Po drodze spotykam kilku zwykle dojeżdżających rowerzystów więc nie byłem jedyny, który nie dał się spłoszyć pogodzie. Mimo lekkiego opadu w butach nawet nieźle. Poza tym raczej sucho. Trochę chłodno było po nogach od wilgoci ale ogólnie jeszcze ciepło. Jak na tą porę roku, oczywiście.

Cały dzień w pracy kapało mocniej lub słabiej. Na wyjściu nieco się uspokoiło. Niestety niebo dalej było zaciągnięte chmurami, wiało i zauważalnie spadła temperatura. A tu jak na złość musiałem nieco pojeździć. Na początek kręcę przez Mortimer do centrum Dąbrowy Górniczej popłakać pod ścianą i pozbyć się zaraz części tego co wypłakałem. Potem ruszam przez Mydlice i Środulę w stronę centrum Sosnowca na spotkanie w klubie. Mierzymy dziś bluzy. Na schodach spotykam pierwszą grupę, która zdążyła już się określić. Ja otwieram drugą, która zbiera się w kilkanaście minut po moim przybyciu. W międzyczasie nieco suszę się z opadu, który towarzyszył mi przez połowę drogi z Dąbrowy. Wdzianka całkiem wygodne. Aż korciło mnie by zostawić kasę i zawinąć jedną rozmiarówkę. Po 17:00 zbieram się do powrotu. Niestety dalej kapie. Kręcę niezbyt spiesznie by się nie przegrzać, nie zmarznąć, nie uflejać i w ogóle "nie". Celuję by dotrzeć do ścieżki z Pogoni do będzińskiej nerki. Jest na niej nieco bardziej sucho niż na jezdni ale za to ślisko od opadłych liści. Powrót dalej też bez finezji. Przez z Zamkowe na ścieżkę do Grodźca i potem zjazd do Gródkowa. Na "913" ruch jak zwykle koszmarny i po przejechaniu kawałka zjeżdżam jednak na bok robiąc przy okazji dogięcie do 50km. Może jakoś straszliwie nie przemokłem ale nogi wychłodziło mi porządnie. Jeśli jutro rano będzie kapać zdecydowanie wybiorę zbiorkoma.


Kategoria Praca


komentarze
limit
| 09:18 poniedziałek, 3 października 2016 | linkuj Zdróweczka, w takim razie. Powoli psychicznie przygotowuję się na zbiorkom jutro. Już dziś powrót będzie paskudny a muszę trochę objazdów zrobić więc pewnie we wtorek już mi się nie będzie chciało moknąć.
amiga
| 09:11 poniedziałek, 3 października 2016 | linkuj Dzisiaj poddałem się, wczoraj coś mnie dorwało, pół nocy nieprzespane... temperatura, dreszcze... z rana nieco lepiej, mam nadzieję, że odpuści to do jutra
limit
| 06:25 poniedziałek, 3 października 2016 | linkuj Niestety ma się ochłodzić :-/ Zwłaszcza jutro. Ciekawe czy będzie mi się chciało walczyć? ;-)
Mariotruck
| 06:07 poniedziałek, 3 października 2016 | linkuj Też myślałem o puszce dzisiaj, ale....postukałem sie mocno w główkę i odpaliłem bika ;)
Trochę mokro przez 3/4 drogi ale przy 14° to bez znaczenia ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!