Coś skromnie
-
DST
58.00km
-
Teren
25.00km
-
Czas
05:04
-
VAVG
11.45km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Poranek ciężki po wieczornych bojach. Wstaję mocno struty ale rozruch udaje się zrobić na czas. Jedziemy do centrum Ustronia spotkać się z resztą ekipy, która miała się doturlać pociągiem na górskie kręcenie. Ostatecznie przytoczyło się czterech sprawdzonych wyrypowiczów: Paweł, Marek, Janusz i Krzysiek. Szybkie zakupy prowiantu i napojów a potem zaczynamy asfaltowy wjazd na Równicę by szybko znaleźć się wyżej.
Startowałem z poważnym bólem głowy ale wysiłek kręcenia podjazdu skutecznie wyleczył mnie z osłabienia. Wciągam trochę kalorii i ruszamy już terenowo czyli na początek szlakiem niebieskim. Trochę nam się potem po drodze pogubił i by go ponownie złapać robimy ostry wypych. Szlak jest nawet całkiem niezły do jazdy. Niewiele miejsc jest na tyle trudnych by trzeba było prowadzić czy pchać.
Czas jednak ucieka i kiedy docieramy do Telesforówki jest dość późno. Robimy przerwę na załadowanie sobie trochę ciepłych kalorii w postaci żurków, pierogów, łazanek i różnych innych dobroci. Posileni kręcimy żółtym szlakiem w stronę Salmopolu. Tu już było sporo miejsc nie do pojechania. Nie dość, że stromo to korzenie, luźne kamienie. Nawet pchać było ciężko.
Regularnie wyprzedzali nas piesi kijkarze, którzy to mieli tu jakieś zawody na całkiem kozackich dystansach. Kiedy w końcu wydostajemy się na asfalt Janusz decyduje się na zjazd do Wisły a my zataczamy się pod Biały Krzyż by chwilę dychnąć i podjąć próbę walki z czerwonym szlakiem by potem przerzucić się na żółty do Cienkowa.
Jednak kiedy tylko podjechaliśmy do początku czerwonego rezygnujemy. Nie ma szans by zrobić plan przed zachodem słońca bo na pieszo to jest 4 godziny. Licząc wypychy to by nam zajęło przynajmniej 2 a do zachodu było gdzieś około 1,5h. Zjeżdżamy też do Wisły korzystając z dobrodziejstwa nowego asfaltu przy rozpuszczonych klamkach :-)
W Wiśle Marek z Pawłem żegnają się i jadą na pociąg do Goleszowa. Krzysiek miał w planie zostać z nami i wracać rowerem dnia następnego a Janusz, który w ogóle zjawił się zupełnie spontanicznie, postanawia również zostać. Wracamy ścieżką do Ustronia, zakupy i już nieco delikatniejsza integracja.
Link do pełnej galerii
Widoczki z Równicy cudne ale czasu na kontemplację wiele nie było.
Wypychamy się w poszukiwaniu niebieskiego szlaku.
Mimo, że dnia wiele nie zostało jednak czasem przystajemy podziwiać widoki. W końcu po to góry są.
Przy Telesforówce ćma dzieciaków (zuchy) i ludzi w ogóle. Ale zjeść się udaje.
Tu niełatwo było się wygrzebać z żółtego szlaku.
Dystansowo szału nie ma ale zmęczenie materiału konkretne i całkiem zadowalające.
Kategoria Kilkudniowe