limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Roztocze - Zwierzyniec i pogodowa katastrofa

  • DST 57.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:10
  • VAVG 13.68km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 17 sierpnia 2016 | dodano: 22.08.2016
Uczestnicy

Rano mało optymistycznie: pochmurno, chłodno, lekkie pokapywanie przed startem. Ruszamy na dłuższą trasę przez Zwierzyniec i Szczebrzeszyn. Od razu w teren. Niestety bardzo szybko zaczyna padać. Ubieramy się szybko i jedziemy dalej ale wygląda na to, że raczej nie przestanie a wręcz przeciwnie, rozpędzi się. Cyklozą toczymy się generalnie w przodzie by nie marnować energii poświęconej na wjazd na pagórki i skorzystać z dynamicznych zjazdów, choć te robią się niebezpieczne, śliskie. Jednak do asfaltu docieramy bez problemów. Tu czekamy aż grupa się zjedzie, co trwa dość długo. Klubem odrywamy się i jedziemy swoim tempem i nieco inną trasą. Ostatecznie znów wbijamy w teren dzieląc się między sobą. Na końcu jadę tylko z Darkiem. GPS wyrzuca nas na niebieski szlak przez Park Narodowy. Początek nie jest jeszcze tragiczny ale potem widzę znajome drzewko na polanie a potem zaczyna się żywy piach. Sporo dało się pojechać ale były też i miejsca, gdzie trzeba było się przepchnąć. Kiedy po ciężkiej walce wybywamy na asfalt między Obroczą a Zwierzyńcem stwierdzam, że znów mam kapcia. Darek jedzie do chłopaków a ja się łatam. Poklejoną dętkę wywalam do kosza, drugą, niepewną zakładam i pompuję. Trzyma. Jadę do Zwierzyńca. W mieście znów czuję, że gdzieś na krawężniku dobiło. Puszcza. Dotaczam się do chłopaków, którzy zasiedli w "Młynie" i zjadamy obiad. Na wyjściu kapcia mam już konkretnego. Paweł jedzie do sklepu załatwić mi nowe dętki a ja w międzyczasie rozbieram kółko. Nowa kiszka ląduje w kole, zapas pod siodełkiem. Można jechać. Na chwilę przestało padać jak się serwisowałem ale potem znów zaczęło. Dopóki nie minęliśmy Obroczy jeszcze kapało ale potem pojawiło się słoneczko i zrobiło się nawet całkiem ładnie. My byliśmy już jednak mocno przemoczeni i zmarznięci i ochota do jeżdżenia przeszła zupełnie. Wracamy do Krasnobrodu. Szybkie zakupy (w tym papieru do suszenia butów) i zjazd na kwaterę. Plan na dziś poległ całkowicie przez pogodę. Na dodatek wieczorem coś mnie jeszcze do kompletu struło i skończyło się tym, że najpierw sobie długo posiedziałem w łazience a potem cały następny dzień przespałem.




Link do pełnej galerii








Kategoria Kilkudniowe


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!