Roztocze - Komarów-Krynice
-
DST
100.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
06:36
-
VAVG
15.15km/h
-
Sprzęt Merida Matts TFS 100D
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dzień na starcie średnio optymistyczny. Dywan chmur. Niezbyt ciepło.
Mimo tego startuję "na krótko". W miarę kręcenia robi się cieplej a
pogoda poprawia się. Początek jedziemy zwartą grupą. W którymś momencie
nieco przelatujemy planowany skręt i zaczyna się improwizacja. Przed
Komarowem jesteśmy już rozsypani na wiele grup, które usiłują dotrzeć na
własną rękę pod kościół. My robimy w swoim gronie walkę z lasem,
łąkami, pokrzywami itp.czyli norma. Dowiaduję się też, że mamy ze sobą
jednego nadprogramowego towarzysza, który urwał się przez przypadek
swoim rodzicom z grupy. Jednak daje spokojnie radę i bezpiecznie dociera
z nami do Komarowa, gdzie dołącza do swoich. Tam znów peleton zbieram
się do kupy. Rusza jednak wcześniej niż my a z nim Paweł, którego
widzimy potem dopiero na kwaterze. Grupa skraca przejazd odpuszczając
kopiec upamiętniający bitwę pod Komarowem a my jednak będziemy próbowali
tam dotrzeć. Udaje się choć robimy to nieco zakosami. Potem
kontynuujemy punkt po punkcie realizację trasy. Miejscami jest dość
wymagająca a to z powodu podjazdów, a to z powodu terenu. Ogólnie
okolice nie są wysokie biorąc wartość nad poziomem morza (między 200 a
350-370 metrów) ale są okolice gdzie trzeba te 150m podjechać na dość
krótki odcinku. Z kolei jak się trafi na trasę wzdłuż garbu lub doliny
to kilometrami jedzie się po niemal płaskim terenie. Po drodze dołącza
do nas dwóch sąsiadów z gliwickiego klubu Huzy, którzy również padli ofiarą
małego zamieszania przy rozpadzie grupy. Dołączają do nas i razem
jedziemy trasę aż do Krynic. Po drodze przetaczając się śladami grupy
głównej. W Krynicach mieliśmy coś zjeść ale do dyspozycji była tylko
pizza więc rezygnujemy i wbijamy na czerwony szlak, który był w planie
wycieczki. Oj! Wytrzęsło nas dziś nieźle! Po drodze natykamy się na
innych uczestników zlotu, którzy trasę robili samodzielnie. Ostatecznie
spotykamy naszych przewodników w Krasnobrodzie. Grupa rozjechała im się
już jakiś czas temu. My w pięciu jedziemy nad zalew zjeść spóźniony
obiad i potem na odprawę. W końcu udaje mi się zarejestrować. Nogi
nieco się zregenerowały po dojeździe czyli jest szansa na to, że będę
miał siły na powrót do domu o własnych kołach.
Link do pełnej galerii
Pomnik przy kościele.
Kategoria Kilkudniowe