limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Roztocze - Komarów-Krynice

  • DST 100.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:36
  • VAVG 15.15km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 15 sierpnia 2016 | dodano: 22.08.2016
Uczestnicy

Dzień na starcie średnio optymistyczny. Dywan chmur. Niezbyt ciepło. Mimo tego startuję "na krótko". W miarę kręcenia robi się cieplej a pogoda poprawia się. Początek jedziemy zwartą grupą. W którymś momencie nieco przelatujemy planowany skręt i zaczyna się improwizacja. Przed Komarowem jesteśmy już rozsypani na wiele grup, które usiłują dotrzeć na własną rękę pod kościół. My robimy w swoim gronie walkę z lasem, łąkami, pokrzywami itp.czyli norma. Dowiaduję się też, że mamy ze sobą jednego nadprogramowego towarzysza, który urwał się przez przypadek swoim rodzicom z grupy. Jednak daje spokojnie radę i bezpiecznie dociera z nami do Komarowa, gdzie dołącza do swoich. Tam znów peleton zbieram się do kupy. Rusza jednak wcześniej niż my a z nim Paweł, którego widzimy potem dopiero na kwaterze. Grupa skraca przejazd odpuszczając kopiec upamiętniający bitwę pod Komarowem a my jednak będziemy próbowali tam dotrzeć. Udaje się choć robimy to nieco zakosami. Potem kontynuujemy punkt po punkcie realizację trasy. Miejscami jest dość wymagająca a to z powodu podjazdów, a to z powodu terenu. Ogólnie okolice nie są wysokie biorąc wartość nad poziomem morza (między 200 a 350-370 metrów) ale są okolice gdzie trzeba te 150m podjechać na dość krótki odcinku. Z kolei jak się trafi na trasę wzdłuż garbu lub doliny to kilometrami jedzie się po niemal płaskim terenie. Po drodze dołącza do nas dwóch sąsiadów z gliwickiego klubu Huzy, którzy również padli ofiarą małego zamieszania przy rozpadzie grupy. Dołączają do nas i razem jedziemy trasę aż do Krynic. Po drodze przetaczając się śladami grupy głównej. W Krynicach mieliśmy coś zjeść ale do dyspozycji była tylko pizza więc rezygnujemy i wbijamy na czerwony szlak, który był w planie wycieczki. Oj! Wytrzęsło nas dziś nieźle! Po drodze natykamy się na innych uczestników zlotu, którzy trasę robili samodzielnie. Ostatecznie spotykamy naszych przewodników w Krasnobrodzie. Grupa rozjechała im się już jakiś czas temu. My w pięciu jedziemy nad zalew zjeść spóźniony obiad i potem na odprawę. W końcu udaje mi się zarejestrować. Nogi nieco się zregenerowały po dojeździe czyli jest szansa na to, że będę miał siły na powrót do domu o własnych kołach.



Link do pełnej galerii



Pomnik przy kościele.





Kategoria Kilkudniowe


komentarze
limit
| 17:27 poniedziałek, 22 sierpnia 2016 | linkuj Aaa... No widzisz. Dobrze, że ktoś czyta. Zaraz poprawiam.
pablo84
| 16:32 poniedziałek, 22 sierpnia 2016 | linkuj gliwicki Huzy :P a towarzysze z Wagabundy są z Katowic :)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!