limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Na Roztocze dzień 2

Sobota, 13 sierpnia 2016 | dodano: 22.08.2016

Ruszam trochę później niż planowałem ale dobrze się spało i tak jakoś nie paliłem się do startu. Ostatecznie ruszam grubo po 8:00. Po niecałych 4km zatrzymuję się na zakupy (bułki, batony, woda). Ruszam dalej i za skrzyżowaniem zastanawiam się jak chłopakom idzie jazda autostradami. Zadzwonię. I tu niespodzianka. Nie mam telefonu. Przekopuję bagaż, plecak. Musiał zostać w zajeździe. Wracam. Jest. Leży na półce, tam gdzie go zostawiłem. Z punktu wyjścia ruszam ponownie o 9:00. Pierwsze 8km to pusty przebieg. Jedzie mi się dziś opornie. Temperatura również niespecjalna choć jakby nieco cieplej niż wczoraj. Jednak mimo tego jadę dziś ubrany na długo bo odczuwam przechłodzenie mięśni nóg. Możliwe, że to jest powodem zamulania. Do Stalowej Woli dotaczam się w tragicznym czasie. Przebijam się przez miasto ścieżką rowerową. Gdzieś na wylocie orientuję się, że mam kapcia na przodzie. Łatanie zajmuje mi sporo czasu. Założony zapas puszczał powietrze. Samoprzylepne łatki nie przetrwały próby czasu i muszę kleić podstawową dętkę. To kolejna rzecz, którą zawaliłem przed wyjazdem. Po drodze dziś kilka rzek do przekroczenia. Z większych to Wisła i San ale były też liczne mniejsze. Po przekroczeniu Sanu pojawił się gruby, niezbyt gęsty ale denerwujący deszcz. Nie ubieram się przeciwdeszczowo bo nie ma takiej potrzeby ale jedzie się średnio przyjemnie. Po drodze regularne sesje łącznościowe z Krzyśkiem, który przewodzi naszej grupie na zlocie. Oni już są na miejscu. Szacuję, że 18:00 to będzie bardzo dobry czas jak dojadę. Kręcę mozolnie dalej. Tereny robią się spokojniejsze, bardziej odludne. Jest więcej lasów a same miejscowości są niewielkie i często bez żadnego sklepu więc muszę uważać na zaopatrzenie. Dziś drugi dzień bez obiadu. Planowałem przystanąć w tym celu w Zwierzyńcu kojarząc tam dobrą metę do tego celu ale Krzysiek mówi, żebym jechał od razu do celu bo jest grill. Odcinek ze Zwierzyńca do Krasnobrodu jechał mi się już bardzo opornie. Na dokładkę wjeżdżam do miasta naokoło nieświadom skrótu, który oszczędziłby mi ze 2-3 km. Ekipa jest już na miejscu. Rozwieszony baner jasno wskazuje gdzie stacjonujemy. Zostawiam bagaże i robię jeszcze małe kółeczko po zakupy. Potem można się już spokojnie rozpakować, umyć i uzupełnić braki izotonikami. Jutro jeżdżenie w ramach zlotu.



Link do pełnej galerii



Stalowa Wola.


Kurzyna Średnia.


Biłgoraj.



Kategoria Kilkudniowe


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!