limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

Na Roztocze dzień 1

  • DST 216.00km
  • Teren 5.00km
  • Czas 11:13
  • VAVG 19.26km/h
  • Sprzęt Merida Matts TFS 100D
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 12 sierpnia 2016 | dodano: 22.08.2016

Dziś ruszam rowerkiem na zlot PTTK na Roztoczu. Planowałem jechać wcześnie (5:00-6:00) ale poranek był mglisty i chłodny i ostatecznie ruszam 7:01. Słonecznie ale chłodno. Jadę na krótko. Początek oporny. Po 3km postój na zakupy w piekarni. Potem na Pogorii 4 przerwa na wszamanie części zakupów. Jedzie się całkiem nieźle. Na Antoniowie trafia się króliczek więc jest okazja nieco podgonić. Po 21km słyszę niezbyt głośny trzask i od razu zaczynam podejrzewać, że pękła szprycha. Staję. Sprawdzam. Niestety tak. Foto dokumentalne i kręcę dalej. Jakoś to będzie. Nie rzuca za bardzo zadkiem więc powinienem dojechać. Dłuższą przerwę na odpoczynek i karmienie robię na rynku w Wolbromiu. Aż szkoda, że ruch w takich miasteczkach przepuszczany jest przez takie miejsca. Odechciewa się tam siedzieć w tym hałasie. Kręcę mozolnie dalej. Widoki bajkowe. Obiad zamierzam zjeść w Pińczowie i kiedy tam docieram robię rekonesans co do możliwości. Tracę ponad 20 min. by się przekonać, że restauracja w hotelu nie ma wejścia z zewnątrz więc pewnie dla gości tylko. Jadłodajnia na rynku nie ma za bardzo warunków by usiąść na zewnątrz i mieć oko na rower. Poza tym jest przy bardzo ruchliwej drodze. Z kolei gastronomia przy jeziorze to pizzeria. Potem jeszcze na wylocie przyuważam kolejną jadłodajnię ale też przy głównej drodze. Rezygnuję z obiadu i jadę dalej. Kiedy osiągam spokojniejszą drogę i kawałek lasu zjeżdżam na bok i wciągam resztę kanapek, którą przygotowałem sobie przed startem. Po drodze dwa "resety". Droga momentami była bardzo nużąca i mózg wyłączał się z pracy. Wtedy zjeżdżałem na bok, rozciągałem się na trawce bądź ściernisku i na chwilę przymykałem oczy. 3-5 min. takiej przerwy i od razu jechało się lepiej. Dziś wypadły one po około 60 i 120 kilometrze. W okolicach Osieku zaczynam rozglądać się za noclegiem bo już powoli robi się wieczór. Gotów jestem trochę dojechać do spania ale okazuje się, że w okolicy albo wszystko zajęte albo nie chcą przed długim weekendem brać jednej osoby na jeden nocleg. Skoro tak to ubieram się na ciepło i ruszam dalej z zamiarem dokręcenia po nocy do Krasnobrodu. Dojadę skonany ale przynajmniej nie będę marnował czasu. Jest już ciemno i zrobiło się mocno chłodniej. W czasie jazdy jest wręcz zimno. Ubieram nawet jeszcze przeciwdeszczówkę by się ochronić przed wiatrem ale mój entuzjazm dla jazdy nocnej gwałtownie spada. Kiedy przy "79" dostrzegam szyld zajazdu "Pod Dębami" i info o noclegach nie waham się ani chwili i skręcam na podjazd. Jest nocleg więc płacę, pakuję się do pokoju i wbijam pod ciepły prysznic. Ostatecznie nawet nienajgorzej dziś poszło. Jednak jak sobie przypominam, że chciałem do Krasnobrodu jednym pociągnięciem z sakwami dojechać to dochodzę do wniosku, że przeceniłem nieco swoje siły. Może na full-u i gdybym wystartował o północy... Ale to byłaby mordercza jazda.


Link do pełnej galerii



Wolbrom.


Książ Wielki.


Szydłów.



Kategoria Kilkudniowe, Szprycha


komentarze
limit
| 11:22 wtorek, 23 sierpnia 2016 | linkuj :-]
noibasta
| 09:31 wtorek, 23 sierpnia 2016 | linkuj szprycha ... bez pękniętej byłoby nieważne ;)
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!