Nysa - Międzygórze
-
DST
69.00km
-
Teren
30.00km
-
Czas
05:33
-
VAVG
12.43km/h
-
Sprzęt Scott Spark 750
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dziś do celu mamy stosunkowo blisko a jeszcze w planach skrót przez Czechy. Ruszamy nieco później niż wczoraj i za poradą właściciela kwatery kierujemy się na czeski Jabłonków. Część trasy wypada terenem. Na same Czechy przedostajemy się tak jakoś mimochodem i wyjeżdżamy w samym Jabłonkowie. Tu tylko kilka foto i zaczynamy wspinaczkę na przełęcz. Koniec smętnego kręcenia po płaskim. Asfalt fajny więc jedzie się równo. Po polskiej stronie jezdnia nędzna ale i tak nachylenie daje niezłego speeda. Trochę się hamuję bo jeszcze nie mam wyczucia na ile z przyczepką można sobie pozwolić choć jak na razie idzie całkiem dobrze. Zjazd kończymy w Lądku-Zdroju. Tu też, dzięki zagadniętemu po drodze rowerzyście, zahaczamy się w Kaczym Dole na szybki obiadek. Rybka z dodatkami i izotonik. Trochę też rozmawiamy z owym rowerzystą. Jak się okazuje, całkiem nieźle zna swoje okolice i zgadza się z moim Garminem co do trafności wyboru drogi do Międzygórza. Żegnamy się po obiadku i kręcimy dalej. Ostatecznie nieco odpuszczamy trasę zaproponowaną przez Garmina i jedziemy asfaltami ale i tak lekko nie jest. Wdrapujemy się na przełęcz między Pasiecznikiem i Czarną Górą. Tu zjeżdżamy w teren i szlakami zjeżdżamy do Międzygórza. Ogień! Meldujemy się w naszej bazie i robimy jeszcze mały kurs zakupowy. Potem już regeneracja i oczekiwanie aż dojadą samochodem Janusz z Pawłem. A potem integracja. Dystansowo dzień słabszy ale wyrypa niezgorsza :-)
Link do pełnej galerii
W Kałkowie uwagę naszą ściąga tenże oto kościół.
Jesteśmy w Jabłonkowie. Całkiem sporo pojazdów na polskich blachach.
Lądek-Zdrój w dole. Moment i już tam jesteśmy.
Wbijamy na szlaki do ostatniego zjazdu.
Dystansowo tak sobie ale wysiłkowo nieźle.
Kategoria Kilkudniowe