limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPZD

Wtorek, 7 czerwca 2016 | dodano: 07.06.2016

Dziś jeszcze chłodniej niż wczoraj. I to odczucie mam pomimo tego, że skusiłem się na bluzę z długim rękawem. Potem żałowałem jeszcze przez 4km, że nie wziąłem pełnych rękawiczek. Ostatecznie jakoś dałem radę. Ruszam 6:10. Jest ładne słoneczko ale jest też i chłodny wiaterek. W cieniu jest wręcz zimno. Kręcę bez ciśnienia. Przejazd dość spokojny. Światła oporne, te na Alei Róż nawet bardzo. Na miejscu ze stratą 1 min. Po drodze raczej niewielu rowerzystów.

Po pracy warunki nieco lepsze niż rano ale termicznie szału nie ma. Troszkę podwiewa. Ładne słoneczko. Ogólnie dobre warunki do jazdy. Chyba jednak jeszcze po Turbaczu jestem zrąbany bo nie mam ochoty na objazdy i zadziwiająco chętnie zapadam w sen w każdej wygodnej pozycji. Z tego też powodu turlam się prosto do domu przez Mec, Środulę i Stary Będzin. Zahaczam po drodze o Kauflanda czyniąc tam nieduże zakupy i z balastem dalej przez Łagiszę i Sarnów wracam do domu. Kręcenie powrotne niespieszne i bez sensacji.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 19:34 wtorek, 7 czerwca 2016 | linkuj Po każdej większej "przepierdusze " musi minąć kilka dni zanim człowiek dojdzie do siebie...
limit
| 11:34 wtorek, 7 czerwca 2016 | linkuj Nie patrzyłem na termometr ale odczuwalnie chłodno. Nie takich warunków oczekuję od czerwca.
amiga
| 11:21 wtorek, 7 czerwca 2016 | linkuj Hmmm... to ile miałeś stopni? Ubrany jak w marcu...
gozdi89
| 09:06 wtorek, 7 czerwca 2016 | linkuj O 9:00 jak leciałem na Rawę też za ciepło nie było. Ale wystarczył termiczny długi rękaw i krótkie batki
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!