limit prowadzi tutaj blog rowerowy

Niejeżdżenie boli. Dosłownie.

DPDZ

Piątek, 15 kwietnia 2016 | dodano: 15.04.2016

+6. Pochmurno. Mokro ale bez deszczu. Wiatr niezauważalny. Ruszam 6:07. W Parku Hallera trochę dziś zmieniam trasę by nieco rutynę złamać. Na światłach na Mortimerze tym razem pod łokieć wjeżdża mi jakiś biały Fiat Siena. W ogóle miałem wrażenie, że "kierownicy" dziś jacyś bardziej nerwowi i narwani. Do mety udaje się dociągnąć z zapasem 2 min.

Po pracy sucho. Nieśmiało prześwitujące słoneczko przez część drogi. Wiaterek rejestrowalny ale niezbyt uciążliwy. Wracam przez Mortimer, Reden, Zieloną, Preczów i Sarnów. Głównie młynkowanie by pokonać wzniesienia i opór podmuchów. Przyjemnie, spokojnie do domu. Tu zostawiam plecak, zapinam sakwy i kręcę standardowe kółeczko do wsiowego Lewiatana po cotygodniowe zaopatrzenie. Potem zjazd z balastem do domu.


Kategoria Praca


komentarze
amiga
| 18:09 piątek, 15 kwietnia 2016 | linkuj Wieczór był przyjemniejszy od poranka... tyle, wiatr z południowego zachodu... a pod koniec zaczęło mi kropić... Tobie znowu się udało... :)
limit
| 12:51 piątek, 15 kwietnia 2016 | linkuj Patrzę za okno i widzę, że gałęzie ledwo się ruszają. Nie powinno być źle. Zresztą, na powrocie to już nie jest taki problem bo nie mam ciśnienia czasu.
amiga
| 12:31 piątek, 15 kwietnia 2016 | linkuj Oj... wiatr był z rana od zachodu, strasznie wredny... nie wiem jak to będzie wyglądało an powrocie... ale myślę, że jeżeli się utrzyma to go poczujesz :)
Co do kierowców to też dzisiaj widziałem kilku samobójców... w tym jednego rowerzystę.. wolałem odpuścić, bo miałbym debila na sumieniu...
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!